NIEjasne obrazy
„Przyczyna lęku była niewypowiadalna, nie umiał znaleźć na nią słów”.
Olga Tokarczuk, Pasażer, ze zbioru Opowiadania bizarne
Na malarstwo Moniki Chlebek natrafiłam niespodziewanie. A był to impuls tego rodzaju, którego nie sposób zlekceważyć. Parę miesięcy wcześniej czytałam Opowiadania bizarne Olgi Tokarczuk i jeszcze swego rodzaju osad po tej niepokojącej lekturze nosiłam w swoich myślach. Jeszcze moja wyobraźnia porządkowała wizje tłoczące się i przenikające z opowiadań do snów… a tu nagle – jakby na fali fascynacji prozą Tokarczuk i poniekąd w zgodzie z podświadomie nadal pożądaną logiką suspensu – zobaczyłam dziwne, NIEspokojne i NIEjasne obrazy. Wzywały do krainy cienia, zapraszały do wejścia w przestrzeń porośniętą znakami zapytania, w półmrok pełen niewiadomych.
Zgaszone barwy, fragmenty postaci, zaledwie sugerowane sytuacje… Niepokój i niejasne poczucie zagrożenia, a wszystko podszyte specyficznym czarnym humorem. Początki opowieści, które się nagle urywają, pozostawiając niedosyt, ciekawość, lęk. Obrazy, których nie można zrozumieć, choć bardzo mocno można poczuć. Zarówno w fascynujących tekstach Olgi Tokarczuk, jak i w niezwykłych pracach Moniki Chlebek zawarta jest tajemnica. To ona konstruuje opowieść lub chociaż jej sugestię. Tajemnica jak żywa istota z innej rzeczywistości, jak podstępny baśniowy gnom zaczaja się na odbiorcę wystawiając go na próbę dzielności, sprawdzając wyobraźnię… Niemal można usłyszeć przenikliwy chichot… Nie umiem się oprzeć wrażeniu, że dla obu autorek zarówno ten głos, który dyktuje kolejne wersy, jak i gest prowadzący pędzel po powierzchni płótna też jest przynajmniej po części zagadką.
Monika Chlebek, zapytana o metody swojej pracy, podkreśla rolę intuicji, choć zdaje sobie sprawę, że naraża się na stereotypowy zarzut działania w opozycji do intelektu. Jednak to właśnie intuicja jest jej kompasem. Gdy zbierze wystarczająco dużo energii i co jest ściśle z tym związane tematów, motywów, pomysłów – zaczyna malować. Następny obraz jest niejako konsekwencją tego pierwszego, w jakimś sensie z niego wynika, choć z pewnością go ani nie tłumaczy, ani nie pointuje. Artystka tworzy, dopóki nagromadzona energia nie wygaśnie, a eksplorowane tematy nie zaczną jej nudzić, nie stracą swej siły i świeżości. Tak naprawdę tworzenie obrazów zaczyna się znacznie wcześniej, zanim otworzy tubkę z farbą czy chwyci pędzel. Obrazy powstają już wtedy, gdy naciąga płótno na blejtramy, czyta książki, patrzy, rozmyśla, wykonuje codzienne czynności. Bardzo dużo czasu, jak sama wyznaje, spędza na myśleniu i krążeniu wokół tematów i choć nie widać wówczas jeszcze rezultatów jej pracy, to jednak to wszystko, co wtedy się dzieje, składa się później na jej malarstwo. Artystka świadomie buduje w sobie potrzebne do malowania napięcie. Gdy zgromadzona energia na to pozwala, poddaje zbiór pomysłów selekcji, bo ostateczne wybory nie są przypadkowe.
Monika Chlebek podkreśla, że lubi w sztuce, również we własnym malarstwie, brak dosłowności. Stawia na niedopowiedzenia, sugeruje, ale nie prowadzi dalej, porzuca odbiorcę z niejasnym przeczuciem, zdziwieniem, z całym uzasadnionym choć „niewypowiadalnym” niepokojem. To jej wystarcza, bo nie chce opowiadać historii, które mają początek, rozwinięcie i zakończenie. Jej opowieści pojawiają się w postaci rozsypanych fragmentów nieznanej całości. I jest to w pełni świadome działanie artystki, która z „premedytacją” pozostawia luki w przedstawionych wizjach i nie chce przekazywać odbiorcy konkretnych myśli ani odwoływać się do znanych prawd. Dlatego swoje mówienie o własnym malarstwie uważa za niewspółmierne do obrazów, siłą rzeczy rozmijające się z nimi i nie oddające ich istoty. Emocjonalny ładunek jej prac jest ogromny. Monika Chlebek jest przekonana, że więcej mówi poprzez swoje malarstwo, niż używając słów. Wobec tej słusznej konstatacji także kuratorce wypada zamilknąć.
Bogna Błażewicz
Obrazy niepodobne
Monika Chlebek
kuratorka: Bogna Błażewicz
oprowadzanie kuratorskie: 14.03.2019, godz. 17.00