Tova Berliński, O miłości i śmierci
wernisaż: 16.01.2006
6.01 – 22.01.2006
Pierwsza w naszym kraju wystawa obrazów artystki z Izraela, która urodziła się w Polsce. Przez wiele lat tworzyła abstrakcyjne kompozycje, z czasem w jej twórczości pojawiły się motywy figuratywne. W latach 90. namalowała serię portretów upamiętniających członków rodziny i przyjaciół, którzy zginęli w czasie Zagłady. W „Arsenale” zobaczymy obrazy na papierze z ostatnich lat. Czerń dominuje w kompozycjach martwych natur i kwiatów prezentowanych prac.
Ekspozycja organizowana jest w ramach IX Dnia Judaizmu.
Z popiołu…
Tova Berlinski nie zawsze malowała ciemne, mroczne obrazy. Kiedyś jej prace iskrzyły barwami. We wczesnym okresie twórczości artystkę fascynowały kolorowe dziecięce rysunki, później tworzyła barwne abstrakcje z figuratywnymi aluzjami i wreszcie pejzaże. Czarne kwiaty zaprezentowała na wystawie w Israel Museum w 1995 roku. Kontynuując ten nurt, równolegle portretowała swoich bliskich, konstruowała szczególną wizualną biografię.
Prezentowane w poznańskiej Galerii Miejskiej „Arsenał” prace Tovy Berlinski to pełna wyczuwalnej rozpaczy walka ze światłem, które z trudem wdziera się na jej obrazy. Malarka broni mu dostępu, zakreślając tła gęstwiną ciemnych kresek. Czyni to z wielkim samozaparciem człowieka, który chce, by cały świat pokrył się popiołem wspomnień, zastygł w żałobie i smutku.
Ciemne, nierzadko czarne kwiaty, będące tematem jej malarstwa, dedykuje swoim rodzicom, którzy odeszli tragicznie, jak wielu Żydów, i nawet nie pozostały po nich groby. Berlinski nie wydobywa łodyg, liści i płatków z mroku, lecz odwrotnie zanurza je w nim i symbolicznie spopiela.
Na prostokącie papieru maluje ogromne głowy tulipanów o zszarzałym odcieniu błękitu. Czasem jej kwiaty przybierają barwę zgaszonego heliotropu lub granatu, który powstaje w wyniku pokrycia niebieskich plam czernią. Z rzadka na tych obrazach zaświeci biel. Patrzącemu może się zdawać, że nieśmiałe jasne smugi i plamki przenikają przez szczeliny czarnych kreśleń jak światło, które Tova Berlinski tak niechętnie i oszczędnie wpuszcza na swoje obrazy.
Na jednej z kompozycji namalowany jest samotny szklany wazon z pojedynczym, sterczącym bez urody kwiatem. W malarskiej tradycji kwiaty symbolizowały zwykle piękno. Uwieczniano je przede wszystkim dla ich dekoracyjnych walorów. Rośliny malowane czy też kreślone nerwowym gestem przez Tovę Berlinski nie mają w sobie życia. Rozkwitły wbrew wszystkiemu i z niemym wyrzutem smutno szarzeją na powierzchni obrazu. Ich uroda jest przekreślona, miniona, spopielała. Nieliczne plamy światła, ślizgającego się po płatkach, odbijającego się od szkła naczynia – to nikły związek z życiem. Może to tylko życzenie, a może z popiołu powstanie znów nadzieja? Jak Feniks…
Bogna Błażewicz