Wystawa fotografa Michaela Wittasska jest planowanym od kilku lat działaniem site specific. Niemiecki artysta, tworzący przestrzenne obiekty/rzeźby z naświetlanego papieru fotograficznego, brał udział w zbiorowej ekspozycji Porządek i chaos. Wystawa fragmentu kolekcji Kunstmuseum Villa Zanders w Galerii Miejskiej Arsenał w 2018 roku. Docenił wówczas możliwości nietypowego, arsenałowego sufitu, a raczej podwieszanej metalowej konstrukcji, która znakomicie się sprawdza przy mocowaniu zwisających z niej obiektów. Teraz, tuż przed generalnym remontem, prezentujemy planowaną od 3 lat prezentację prac Michaela Wittasska w przestrzeni, której kształt wkrótce już na zawsze się zmieni.
Przed wystawą z Michaelem Wittasskiem rozmawiała Bogna Błażewicz
B.B.: Zjawiska świetlne i samo światło są dla fotografów jednymi z najważniejszych kategorii. Opowiedz, proszę, o świetle w twojej sztuce, jak i o inspiracji zorzą polarną…
M.W.: Światło w połączeniu z materiałem światłoczułym jest podstawą każdej fotografii. Zatem słowo fotografia (rysowanie światłem) również odnosi się do tego kontekstu, a mniej do tego, co zwykle nazywamy fotografią, czyli do obrazu fotograficznego, odczytywanego jako uchwycenie krótkiej chwili. W swojej pracy zajmuję się elementami składającymi się na fotografię, czyli światłem, papierem fotograficznym, chemią fotograficzną, wywoływaczem, utrwalaczem. Obraz fotograficzny rozumiem mniej jako reprezentację rozpoznawalnego obiektu, a bardziej jako obraz, który uwidacznia zachodzące procesy. Tak jest też w przypadku fotografii, które wykonałem na wystawę Aurora. Oczywiście, nie są to zdjęcia świateł polarnych wykonane gdzieś w strefach północnych, lecz przedstawiają one „mikrokosmos”, który powstaje na arkuszu papieru fotograficznego dotkniętego światłem: wywoływacz zaczernia te obszary, co zakłócane jest przez utrwalacz, i pozwala na skojarzenia, które przywodzą na myśl nocny firmament, na którym ukazują się świetlne aureole lub pasma światła. W kolejnym kroku małe fotografie są ponownie fotografowane i powiększane (do ok. 112 x 200 cm).
B.B.: Wiem, że będąc w galerii kilka lat temu, bardzo polubiłeś przestrzeń górnej sali i od początku, gdy zaprosiłam cię do zrealizowania indywidualnej wystawy, chciałeś tę specjalną konstrukcję pod sufitem wykorzystać…
M.W.: Tak, uwielbiam ten budynek. To świadectwo polskiego modernizmu lat 60. Forma architektoniczna, której nie znajduję na przykład w Niemczech czy we Francji, a także duża przestrzeń wystawiennicza z szopowym dachem i tą podwieszoną konstrukcją obejmującą salę! Już podczas mojej pierwszej wizyty w galerii, pod koniec lat 90., byłem zachwycony. Idea instalacji fotograficznej, którą teraz opracowałem dla tej przestrzeni, opiera się na sytuacji, gdy zwiedzający przychodzi z dołu do górnej sali i jego wzrok jest skierowany ku górze. Zdawać się może, że zanurza się w nocnym niebie. Dzieje się tak za sprawą mnóstwa fotografii, które zawieszone są na różnych wysokościach jak wstążki w kształcie fal. Podwieszana konstrukcja jest do tego idealna. Z jednej strony pozwala na wykorzystanie wielu punktów zawieszenia, a z drugiej – nie zamyka przestrzeni, nie ogranicza jej, a raczej ujawnia to, co z tyłu…
B.B.: Jesteś fotografem, ale również rzeźbiarzem wykorzystującym fotografie…
M.W.: Fotografia jest dla mnie materiałem, nie tylko nośnikiem iluzjonistycznego obrazu, ale sama w sobie jest „ciałem-obrazem”, dosłownie, z którym, z własnym ciałem, staję twarzą w twarz. Dla mnie decydujący element mojej pracy zawarty jest w relacji między obiektem fotograficznym / foto-rzeźbą a widzem. W tym kontekście badam najróżniejsze materialne cechy fotografii, ale także determinujące je kulturowe, historyczne tło. Jak patrzymy na fotografię? Co fotografia mówi o naszym wyobrażeniu o rzeczywistości? Rezultat jest zawsze inspirowany tęsknotą za fotografią, która wykracza poza siebie, a mimo to jest w swej istocie fotografią, ukazując inne, wciąż ukryte możliwości. W moich instalacjach nie ma przedniej i tylnej strony; odwrotna strona fotografii to również fotografia. Mówią one o wrażliwości materiału, który można pognieść, podrzeć, ale który mogę również kształtować i który ma wyraźne cechy rzeźbiarskie! Kilka fotografii to niezbędne „poszczególne części”, praca staje się kompletna dopiero dzięki zrealizowanej instalacji w przeznaczonej dla niej przestrzeni. Decydujące dla mnie (i dla widza) jest konkretne przeżycie, które powstaje, kiedy obchodzę obiekt, doświadczam go, rozumiem. To zawsze wiąże się z ryzykiem. Mogę przewidywać ostateczny efekt, poprzez szkice itp., ale możliwość niepowodzenia pozostaje.
kuratorka: Bogna Błażewicz