Krzyki i szepty
Dzisiejsze malarstwo jest w dość trudnej sytuacji. Po euforii neoekspresyjnej sztuki z lat 80. kolejna dekada (lata 90.) okazała się być czasem gruntownych przewartościowań i ponownego poszukiwania przez tę twórczość własnego miejsca w postmodernistycznym krajobrazie pluralistycznej sztuki. Malarstwo jest wśród tych, aktualnie uprawianych form wypowiedzi artystycznej, której atrakcyjność i konkurencyjność wobec presji nowych mediów okazuje się niewystarczająca. Być może ta dyscyplina twórczości – eksploatowana przez wieki – zdążyła już niemal zupełnie wyczerpać wszystko to, co dotyczyło jej techniki, technologii i co organizowało jej idee (przejście od obrazu przedstawiającego, poprzez abstrakcyjny, do malarstwa poza malarstwem”). Być może – wreszcie – malarstwo wymaga ostrzejszych” warunków odbiorczych: napięcia zewnętrznego, nieprzyjaznego otoczenia – to jest tego wszystkiego, co zmusza do zdecydowanych reakcji, co pobudza zmiany.
Symptomy kryzysu obserwowano także w końcówce lat 70. Na neoawangardową próbę zupełnego negowania materialnej formy dzieła (konceptualizm) malarstwo zareagowało powrotem do tradycji warsztatowych, co stymulowane było autentycznym wówczas rynkowym głodem” obrazów. Lata 80. okazały się więc być całkiem dobre dla malarstwa. Miało ono wtedy okazję wykrzyczeć się obrazami sprzeciwu wobec intelektualnych spekulacji modernizmu, wobec wreszcie presji rzeczywistości społecznej i politycznej. Sięgnięto po ekspresyjne środki wypowiedzi artystycznej. Ostrość barw, kontrasty, jednoznaczność tematów, rysunek jakby naiwny, uproszczony, treści agresywne, interwencyjne itp. Była to manifestacja autentyczności i krzyk” młodości. Ale każdy krzyk kończy się i musi przejść w rozmowę lub w szept, jeśli wcześniej nie staje się odbiciem własnego głosu (echem).
Najgłośniejsi malarze lat 80., już dzisiaj, jeśli nie powtarzają tamtych okrzyków, to albo milczą, albo raczej szepczą prawdy może mniej zaangażowane, mniej kontestujące rzeczywistość, za to bliższe własnym światom odczuć i wrażeń, l dlatego malarstwo bywa bezradne wobec wrzaskliwości nowych mediów,
kultury videoklipów, gier komputerowych itp. Ale też dzięki temu stało się dojrzalsze – jeśli mówi, to ważąc słowa, to szukając odpowiedniego ekwiwalentu dla każdej wypowiedzi. Bowiem – w rzeczy samej -malarstwo nie musi konkurować z nowymi mediami, może samo, w obrębie własnych możliwości, pielęgnować odrębne sposoby wypowiedzi, iść swoją drogą. A jaką? To zależy od artystów, to jeszcze obszar milczenia, zaledwie odkrywający się w szeptach, w cichych słówkach…
Twórczość Zdzisława Nitki wpisuje się w powyższy schemat” niemal dosłownie. Ten debiutujący w początkach lat 80. malarz od razu znalazł się w czołówce młodej polskiej neoekspresyjnej sztuki tamtych czasów. Nowi dzicy” proponowali wówczas krzykliwe formy i głośne tematy, w tym sprzeciw wobec presji politycznej stanu wojennego. Nitka już wtedy wypracował własny krąg fascynacji i eksploracji tematycznych, określony przez bliski kontakt z naturą, z przejawami codzienności otaczającej artystę. Jego rysowane” grubymi konturowymi pociągnięciami pędzla sylwety zwierząt, jakiś zajęcy, niedźwiedzi, kotów, psów, ptaków, wreszcie ludzi, drzew czy zwykłych przedmiotów wyraźnie odróżniały go od rówieśnych malarzy, określały odrębną stylistykę. Były to w istocie prace mniej krzykliwe, za to wzbogacone o podteksty psychologiczne, były wyraźną rozmową z rzeczywistością codzienności i fascynacjami kulturowymi (dyskurs z ekspresją kręgu sztuki niemieckiej), l może dlatego, że od początku Nitka tonował swoje wypowiedzi, nie spalił się” w krzykliwości późniejszych prac, jak to stało się z wieloma innymi przykładami twórczości neoekspresyjnej.
Nitka pozostaje i dzisiaj wierny swoim fascynacjom i wyborom tematycznym; nie razi głośnością ani nie mami scenicznym” szeptem. Mówi o sobie i o swojej codzienności zrozumiałym językiem sztuki: a więc metaforyzuje, dobiera symbole, szuka nowych znaczeń w utartych konwencjach swych prac. Mówi bez agresji i wrzaskliwości. Mówi, co ma do powiedzenia. l to jest wartość tego malarstwa, wartość osobnego języka wypowiedzi.
Andrzej Saj (marzec 1998)