A nad łóżkiem… Anioł przeprowadzał dzieci po mostku nad rwącym potokiem”.
Rozmawiając z trojgiem biorących udział w wystawie artystów próbowałem znaleźć wspólne elementy łączące tych różnych przecież twórców. Okazało się, że nie łączą ich szczególnie podobne postawy bądź przemyślenia na temat sztuki, ale raczej wspólna przeszłość w szkole w Supraślu, a szerzej – jakaś mityczna ojczyzna”, w której centrum znajduje się to miasto. Myślę, iż warto opisać w kilku słowach to miejsce i spróbować odgadnąć powód jego magnetyzmu.
Po pierwsze – ludzie, a co się z nimi wiąże -różnorodność religii i kultur. Białostocczyzna jest miejscem, w którym mniej lub bardziej zgodnie egzystowały (a w jakimś stopniu nadal egzystują) narody: prawosławnych, Białorusinów, katolickich Polaków, Żydów – z silnym ośrodkiem Chasydzkim, protestanckich Niemców, muzułmańskich Tatarów, Unitów. Jest to obraz charakterystyczny dla pograniczy kulturowych, ale od innych podobnych miejsc różnił się on relatywnie pokojową koegzystencją i występowaniem ciekawych wpływów wzajemnych. W Supraślu znajduje się kaplica, będąca pozostałością klasztoru Bazylianów, w której znajdują się odrestaurowane malowidła mnicha serbskiego pochodzenia -Nektarija. Ewenementem, który odróżnia je od innych wyrastających z tradycji Rusi halicko-włodzimierskiej fresków jest ich bizantyńsko-grecki charakter. Jest to prawdopodobnie jedyny w Polsce przykład występowania tradycji Bizancjum, które notabene nie istniało już w momencie, kiedy freski malowano. Wokół samego Supraśla znajduje się Puszcza Knyszyńska, a kilkadziesiąt kilometrów dalej na południe Puszcza Białowieska – jak twierdzi wielu przyrodników – ostatnia dzika puszcza w Europie. W lasach tych można znaleźć stare wysokie drzewa, na których znajdują się kapliczki poświęcone powstańcom z 1830 i 1863 roku niezwykły przykład żywej historii. Jak wspominają artyści, nad dziecięcymi łóżkami powszechnie wieszano obraz przedstawiający wspomnianego w tytule anioła z chłopcem i dziewczynką. Nie dziwi zatem, że doświadczenie takiej różnorodności kultur i przyrody w nieoswojonej harmonijnej formie w okresie szkoły średniej – czasie kształtowania się indywidualnych postaw – przyczyniło się do powstania obrazu mitycznej krainy, swoistego Edenu. Takie miejsce musi rozbudzić wrażliwość i ciekawość, być podłożem do poszukiwania własnych dróg i znajdowania odrębnych kodów interpretacyjnych
wobec natury i kultury. Być może twórczość Małgorzaty Niedzielko, Jana Gryki i Krzysztofa Sołowieja odzwierciedla symboliczny mostek z obrazu nad łóżkiem, dotyczy przejścia od świata doznań do świata przekazu i wiąże się z przekraczaniem i przekształcaniem poprzez znajdowanie własnej metody pracy i sposobu obrazowania. Elementem wspólnym dla twórczości artystów jest niezwykła staranność doboru materiałów, będąca rezultatem skupienia i konsekwentnego postępowania z materia rzeczywistości w procesie tworzenia. W jakiś dziwny sposób udało im się wpleść i uobecnić w swoich pracach przetworzone fragmenty typowe dla regionu białostockiego. Chodzi tutaj szczególnie o naturę związków między przyrodą, a kulturą oraz relacji międzykulturowych. Nie ma w nich radykalnych opozycji. Jest to raczej splot i nierozerwalna więź wynikająca z pokory i świadomości niemożności postrzegania i mówienia o naturze (mimo jej prymarności) bez pryzmatu kultury, która umożliwia nam oswajanie doznań związanych z przyrodą czy biologią. Dzięki temu struktura znaczeniowa ich prac jest wielopoziomowa i zamiast jednoznaczności mamy bardzo rozbudowane odwołania do symboli i różnorodność. Można by nawet powiedzieć, że twórczość artystów jest do siebie podobna właśnie w różnorodności.
Sztuka, podobnie jak sny lub baśnie, odwołuje się dc tej sfery naszej psychiki, której nie sposób wyjaśnić i przekazać za pomocą pojęć wytworzonych w polu świadomości i racjonalnego porządku życia. Brak w niej typowej dla codzienności przyczynowości związków przestrzeni i czasu. Indywidualizm artysta przyczynia się do autonomiczności sztuki, która adaptuje elementy codzienności, umieszcza je w odmiennej, poddanej innym prawom, strukturze logicznej z punktu widzenia twórcy. Twórczość jest refleksem prawd i rzeczywistości wewnętrznej -odmiennej od tego, co chcielibyśmy lub spodziewa się zobaczyć. Wynika to ze znacznej niezależność tworzenia od świadomości. Posługując się wyłącznie świadomością i racjonalnym myśleniem, możemy tworzyć co najwyżej łatwo dające się zwerbalizować ilustracje idei – typowe dla świata reklamy lub projektowania okładek wydawnictw. Pamiętać jednak należy, że sztuka jest w znacznej mierze wezwaniem wobec słowa i jego powabnej precyzyjność znaczenia, które z jednej strony umożliwia porządkowanie świata i jego postrzeganie, ale z drugiej to postrzeganie zawęża i konwencjonalizuje.
Tekst – Dariusz Głowacki
Obcując z obiektami sztuki bardzo często doświadczamy bezsilności intelektu, a doznawane wrażenia są nadzwyczaj trudne do słownego sformułowania. Tym bardziej, iż wiążą się one z bardzo subiektywnym procesem interpretacyjnym, związanym z odmiennym doświadczeniem znaczeń. Nasze własne projekcje nakładały się na uniwersalne, niejednoznaczne symbole, pod które możemy podkładać najrozmaitsze treści i obrazowania, -wypełniać je własnym życiem. Sztuka wyklucza dosłowność, a aktywność odbiorcy jest nieomal jej założeniem, – jest przeciwieństwem rozrywki oczekującej raczej bierności. Jej rozumienie może być tylko cząstkowe, ale w zamian jesteśmy jej współtwórcami. Nasza prywatna historia i wrażliwość stają się filtrem do jej odczytywania”. W ten sposób możemy dotknąć symboli żywych, animowanych przez nas samych. Brak klucza” poznawczego w sztuce powstania schematów interpretacyjnych.
Obecny obraz sztuki może prowadzić nas do bardzo przykrych wniosków. W części naiwnej jest to obraz składający się z infantylnych propozycji, które bardzo łatwo jest wyjaśnić i zrozumieć szerszej publiczności (można tu na przykład wspomnieć, pokazywany niedawno w Poznaniu czołg przyobleczony we włóczkę i garść tłumaczeń o połączeniu pierwiastków żeńskich i męskich) co budzi radość odbiorcy z powodu obcowania z czymś czytelnym i bezpiecznym. W przypadku takich obiektów niezwykle trudne jest wystąpienie pogłębionej refleksji, a rzadko występująca niepewność jest co najwyżej mile łechcącą zmysły przyprawą. Odniesieniem dla takiej sztuki jest integralna reklama, np. wódki Smirnoff z rojem pszczół, które przelatując przez kontur butelki stają się w niej helikopterami lub wódki Absolut, której
kształt ukryty jest w fasadzie amsterdamskiej
kamienicy lub londyńskiej bramy. Reklamy takie albo dobra publicystyka stają się w odniesieniu dla
wspomnianej sztuki arcydziełami słowa i obrazu. Łatwo tutaj zauważyć, że wspomniane przykłady wystarczy opisać, co zastępuje konieczność ich oglądu. Prosta przekładalność na inny kod wynika z ich oczywistości.
W części poważniejszej mamy do czynienia ze sztuką opartą na wyrafinowanym pastiszu postmodernistycznym żonglowaniu konwencjami. Jest to sztuka powabna i w jakiejś mierze urzekająca (kogo nie urzekło, choćby chwilowo, modelowe tutaj Pulp Fiction” Quentina Tarantino?) lecz niewiele
można znaleźć pod jej efektowną powłoką. Jest to
sztuka tworzona przez cyników, którzy nie pozwalają sobie na prawdziwe emocje, podporządkowując wszystko chłodnej spekulacji co do skuteczności
formalnej swoich produktów. Komfortem w przypadku takiej twórczości jest możliwość bezpiecznego jej uprawiania, brak ryzyka wyeliminowanego poprzez intelektualną analizę i syntezę. Egzystujemy wtedy w swojskim świecie stworzonym przez mechanizm obronny mający uwolnić nas od lęku i odpowiedzialności. W gruncie rzeczy jest ucieczką od sztuki. Wiedzieć też należy o tym, iż cynizm tak naprawdę sztukę zabija, bo w jego przypadku nie możemy pozwolić sobie na zachwyt i poezję – być może najważniejszy powód istnienia sztuki. Trwanie w jednej, skądinąd wygodnej chyba pozie, prowadzi do zastoju – brak nam wtedy wezwań wobec Jednostki, jej kreatywności i kształtowania własnych postaw.
Prezentowana w galerii sztuka trojga różnych artystów, dla których wspólnym mianownikiem jest przygoda kształcenia się w tym samym liceum plastycznym jest przykładem sztuki poruszającej naszą wyobraźnię, zmuszającej do indywidualnych poszukiwań. Nie jest to sztuka należącego do któregoś ze skrajnie zarysowanych modeli – nie ma w niej banalności ani cynizmu.
Twórczości M.Niedzielko, J.Gryki i K.Sołowieja nie musimy udzielać kredytu zaufania opartego na ich uczciwości wobec nas i siebie.
Na wystawie możemy oglądać realizacje Małgorzaty Niedzielko, dotykające ulotności materii i znaczeń, prace Jana Gryki, który docieka formalnych związków między symboliką form i barw (traktując je w sposób podobny do jungowskiego pojęcia archetypu) oraz niezwykle kunsztowne rzeźby – obiekty Krzysztofa Sołowieja.
Mimo tego, że sztuka tak bardzo wymyka się interpretowaniu, zachęcam do niej. Interpretacja przynależy do obszaru racjonalizacji zjawisk, ale zmusza nas do twórczego w efekcie wysiłku, dzięki któremu możemy poszerzyć i wzbogacić nasze doświadczenie. Wymaga od nas stawiania pytań i uruchomienia wyobraźni, przez co możemy się stać współtwórcami kultury zarówno w jej kreatywnym, jak i destruktywnym wymiarze. Jeśli zrezygnujemy z czynnego uprawiania refleksji, która wiąże się z interpretowaniem, to być może lepiej by było, gdybyśmy poprzestali na oglądaniu wystaw sklepowych zamiast wystaw sztuki. Powinniśmy jednak pamiętać, iż prace wybitnych artystów zawsze przekraczają intencje ich twórców, że nie daje się ich jednoznacznie definiować, bo zawierają one w sobie postulat różnorodności odbiorców, przez co ich indywidualne odtwarzanie staje się ekscytującą przygodą.
W trójkę i w pojedynkę
Dziś wieczorem Galeria Miejska Arsenał otwiera dwie wystawy młodych jeszcze artystów – indywidualną Andrzeja Syski oraz zbiorową Jana Gryki, Małgorzaty Niedzielko i Krzysztofa Sołowieja.
Pierwsza z nich, wystawa Andrzeja Syski, zatytułowana jest: Cyrkulacje, pulsacje, śnienia”.
Syska w 1985 r. obronił dyplom w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu – gdzie pracuje obecnie jako adiunkt w pracowni rysunku. Od kilku lat poświęca się konstruowaniu multimedialnych instalacji, w których główną rolę odgrywa estetyczne wykorzystywanie zjawiska światła. Są to obiekty oparte w całości na wzbudzaniu atrakcyjnych wizualnie efektów. O tej pasji: artystycznego kreowania obrazu przy użyciu promienia rzucanego z projektora
– świadczą tytuły prac Syski, np. Światłosfery” czy Lumenofobie”.
Pokaz w Arsenale, składający się z najnowszych instalacji Andrzeja Syski, promuje pokaźny album poświęcony całej dotychczasowej twórczości tego artysty.
Druga z ekspozycji to zbiorowa wystawa obiektów trojga młodych artystów – Jana Gryki. Małgorzaty Niedzielko i Krzysztofa Sołowieja. Wszyscy około roku 1990 skończyli różne uczelnie artystyczne. Prace całej trójki to obiekty mniej lub bardziej rzeźbiarskie metaforycznie jednak ukierunkowane ku rozmaitym, indywidualnie
Potrójna ekspozycja – Bajkowy Arsenał
W Galerii Miejskiej Arsenał” na Starym Rynku oglądać można wspólna wystawę pror trojga artystów: Małgorzaty Hiedzielko, Jana Gryki i Krzysztofa Sołowieja.
Jak nam powiedział – Jan Gryka, najbardziej łączy ich wspólne pochodzenie – z Supraśla. Na parterze Galerii stworzyli bajkową, mityczną krainę.
– Artysta przemalował w tym celu ścianę Galerii oraz wykonał specjalne wnęki -mówi Wojciech Makowiecki, dyrektor Galerii Miejskiej. Ściana jest teraz .w różnych odcieniach błękitu, a w małych wnękach jest mąka. Artysta powiedział, że interpretacja jego dzieła należy do oglądającego. Całość dopełniają rzeźby Krzysztofa Sołowieja. przedstawiające jakby odbicie sennego świata marzeń lub pastelowych wspomnień z dzieciństwa. Owe jasne wizje łączy brązowa ..kładka”-pomost, czyli obiekt Małgorzaty Niedzielko. Tę wystawę oraz ekspozycję ..Cyrkulacje, pulsacje. lśnienia” Andrzeja Syski, jednego z najciekawszych artystów pracujących w nowych mediach, oglądać można do 8 listopada. A dzisiaj, 12 października o godz. 18.00 w Galerii Miejskiej ,,Arsenał” odbędzie się spotkanie inaugurujące cykl wykładów o sztuce światowej pod tytułem Kciuk Cesara” (Andrzej Kostałowski).
M. Derwich