Tekst – Jan Kucz
Porównuję sztukę Karola Gąsienicy Szostaka do rosnącego u podnóża Giewontu dorodnego smreka radującego ludzkie oko, zdolnego oprzeć się w razie potrzeby łamiącym wichrom. A to dlatego iż sztuka jego jest ukorzeniona w instynkcie tworzenia, w potrzebie kreowania, w ciekawości doświadczania, w refleksyjnym przeżywaniu życia. Myślę, że u początku jego twórczej aktywności jest zachwyt nad genialnością natury a jednocześnie jakby strach przed prawami i konsekwencjami trwania jego samego w tym pięknie.
To, być może, jest przyczyną jego filozoficznego stosunku do życia. Jego sztuka ma być argumentem uzasadniającym i wyjaśniającym sobie samemu oraz otoczeniu sens tego trwania.
W prostocie i czystości tego rozumowania jest etyka. Z przyjemnością obserwuję jak jego talent rozwija się. Pracami swoimi nieustannie udowadnia, że ten talent posiada. Trzeba by, by w posiadanie tego talentu mocniej uwierzył. By uwierzył, iż wartościowe dzieło sztuki, rodzi się z talentu i szaleńczej pracy, oraz że talent dzisiaj znaczy to samo co przez wieki całe. l, że tak jak kiedyś, tak i dzisiaj artystów prawdziwych jest mało, a ten horyzont cały wypełniony machającymi pędzlami, to pozory tych, którzy może by chcieli coś ważnego zrobić, ale nic z tego nie wychodzi. Póki co, oni to właśnie wymyślają teorie nowej roli artysty i sztuki, a wszystko po to by usprawiedliwić swoją niemoc. Karol ostro obserwuje toczące się życie artystyczne w kraju i na świecie. Swoją świeżością widzenia snuje z nim dialog. W jednym wszak się do niego upodabnia – umiłowaniem ryzyka. Ryzyko zaś im jest większe, tym proporcjonalnie wielki sukces lub klęskę obiecuje. Największym ryzykiem w sztuce, jest ryzyko zaufania własnym racjom, własnym argumentom. Siła i skuteczność ich działania jest uzależniona od skali talentu, skali osobowości. Błąd w ocenie swoich możliwości to niepowodzenie, przegrana. Cieszyć musi iż jakość artystyczna dzieł Karola wzrasta. W tych pracach widać dojrzewanie ogólne człowieka – artysty. Jeszcze coś. W ostatnich pracach pojawia się nowy walor. Otóż -w swojej wewnętrznej anatomii, prace te mają jakąś dyskretną mądrość, specyficzny rodzaj inteligencji, potrzebę selektywności w decyzjach, w trosce o czytelność dzieła.
l wreszcie rzecz niesłychana – niechby daj Boże pojawiająca się częściej, znacznie częściej w świecie sztuk – poczucie skali własnego głosu w przestrzeni publicznej, oraz poczucie odpowiedzialności za ten głos.
Ruch w Arsenale
Mimo wakacyjne; pory i deszczu wcale sporą gromadkę widzów zgromadził w poznańskiej Galerii Miejskiej wernisaż trzech kolejnych wystaw. Rzeźby Karola Gąsienicy- Szostaka, malarstwa i grafiki Jolanty Johnsson oraz i malarstwa i rzeźby Hieronima Różańskiego. Wszyscy wystawcy w komplecie tym razem pojawili się na otwarciu, aby wysłuchać ciepłych stów wypowiedzianych pod ich adresem przez dyrektora galerii Wojciecha Makowieckiego. No i żeby przy winie i piwie spotkać się z ludźmi.
Jolanta Johnsson, wbrew temu co sugerować mogłoby jej szwedzkie po mężu nazwisko, jak się okazało z pochodzenia jest poznanianką. Z kolei Karol Gąsienica – Szostak chociaż urodził w Gdańsku, od lat paru mieszka i działa, jak przystało na przedstawiła rodu Gąsieniców, w Zakopanem i jest tam pedagogiem w szkole Kenara. Trzeci wystawca Hieronim Różański w Poznaniu skończył studia i pozostał tu stale.
Najwięcej miejsca otrzymał w Arsenale na swe prace Karol Gąsienica-Szostak. Ale trzeba przyznać, że tą swoją powierzchnię ekspozycyjną nader efektownie zagospodarował. Rzeźbiarskie obiekty Szostaka dobrze siedzą w tej przestrzeni, a świetnie też korespondują z jego malarskimi rysunkami. W sztuce współczesnej sposób rozegrania prac w przestrzeni stał się równie chyba ważny jak same obiekty. Trudniej jest teraz pokazać zakładające bardziej intymny kontakt z nim widza- malarstwo. I obie wystawy malarskie w tej galerii niestety to potwierdzają.
Autorzy wystawy oraz komplemeniujący ich dyrektor Publiczności na wernisażu nie zabrakło.
OLGIERD BLAZEW1CZ
Święci w kołach zębatych
W poniedziałek otwarto w Arsenale wystawę twórczości Karola Gąsienicy-Szostaka.
Szostak urodził się w Gdańsku, studiował rzeźbę w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, a do niedawna uczył rzeźby w Liceum Plastycznym w Zakopanem, gdzie mieszka i pracuje. Sam był zresztą uczniem zakopiańskiego Liceum Plastycznego, zanim w latach 8O. podjął studia w warszawskiej akademii.
Karol Gąsienica-Szostak -jak można wnosić z prezentacji w Arsenale -swoje prace wykonuje głównie w drewnie oraz w arkuszach blachy, w których wycina siatkę nieregularnych form. Uzyskuje w ten sposób przestrzenne obrazy – nakładając na siebie w pewnej odległości kilka blaszanych warstw z ekspresyjnie załamanych linii.
Tematem przedstawień Szostaka jest postać ludzka lub przynajmniej twarz człowieka. Najczęściej ukryta w gąszczu kresek (jak w pracach z blachy czy rysunkach) albo zasugerowana jedynie jakimś szczegółem anatomicznym.
Takie są rzeźby Szostaka: ociosane z grubsza bale drewna, z których wyrastają realistycznie wymodelowane: a to głowa, a to znów stopy, albo też wylania się ludzki tors.
Rzeźby Szostak nierzadko pokrywa farbą, używa barw w ostrych zestawieniach. Wykorzystanie w rzeźbie koloru, zaanektowanie przez nią w pewnym sensie rozwiązań malarskich przywodzi na myśl twórczość Nowych Dzikich z lat 80., a zwłaszcza chyba prace grupy Neuc Bierieiniennost. Z drugiej strony w myśleniu Szostaka o formie można odczytać tradycje sztuki ludowej, jak również jej specyficzną refleksyjność i typ humoru. Także w postaci zdefiniowanej przez Władysława Hasiora wykorzystującego przy konstrukcji obiektów religijnej niby-konfesji materiały odpadowe, przedmioty, które są już śmieciami.
U Szostaka taki zabieg realizuje się na przykład w wykonywanych z metalu wizerunkach świętych; ich aureole artysta z upodobaniem aranżuje z pomalowanych na złoto starych kół zębatych (np. w pracy Ecce homo”).
Wystawa rzeźb i rysunków Karola Gąsienicy-Szostaka będzie czynna w Arsenale do 27 sierpnia. GRECKI
Środa 5 sierpnia 1998 GAZETA WYBORCZA