Informacje o wystawie
Artyści tworzący małe formy rzeźbiarskie spotykają się w Poznaniu od trzydziestu lat. Obecna wystawa prezentuje 80 prac 37 autorów, w których wielu uczestniczyło w poprzednich edycjach biennale m.in.: Jerzego Sobocińskiego, Anny Krzymańskiej, Marioli Kalickiej-Królczyk. Ciekawe prace pokazują też Kazimierz Sit z Poznania, Józef Polewka z Krakowa, Aleksander Dętkoś z Bydgoszczy i inni.
Tekst z katalogu – Jerzy Sobociński
Wśród kształtującego się oblicza polskiej rzeźby nie można pominąć rzeźbiarskich form kameralnych. X Biennale Małych Form Rzeźbiarskich w Poznaniu – uczestniczący w nim rzeźbiarze zdołali przetrwać i dochować wiary swemu początkowemu celowi. Przez 20-letnie istnienie impreza wpłynęła na szeroki rozwój i popularyzację małej formy rzeźbiarskiej. Przywrócona technika traconego wosku pozwoliła na powstanie setek unikatowych dzieł. Wiele tych dzieł znalazło stałe miejsce w domach, galeriach i muzeach w kraju, jak również za granicą.
Biennale Małych Form Rzeźbiarskich od samego początku istnienia posiadało ambitne założenia, w tym głównie niczym nieskrępowaną wolność artystycznej wypowiedzi. To właśnie Biennale sprawiło, że rzeźby wykonywane są w trwałych materiałach z brązu, kamienia i drewna. Jest to pewnego rodzaju fascynacja trwałym materiałem. Niewielkie wymiary rzeźby nie są traktowane jako szkice do większych realizacji, ale jako dzieła skończone. Posiadają dużą siłę oddziaływania, mają coś z lirycznych przeżyć. Widzenie artystyczne rzeźbiarzy nabiera tu wartości głęboko humanistycznej. Zjawisko indywidualnego widzenia prowadzi do intymnego dialogu z odbiorcą. Taki obraz niewątpliwie wpływa na ciągły rozwój i potrzebę wypowiedzi przez rzeźbiarzy. Powstaje suma różnorodnych form, które autorzy obecnie traktują jako jedyną możliwość przekazywania swoich myśli. Wystawa ta zapewne nie wyczerpuje wszystkich problemów rzeźby kameralnej, lecz zamyka krąg wartości trwałych grupy twórców o określonej wrażliwości estetycznej. Rzeźba jest odbiciem ciągłego procesu zmian i ruchu, którego nie można zatrzymać, stworzyć kanonów. Rzeźba jako rękodzieło artysty dowodzi, że rozwijająca się cywilizacja techniczna, jej konsekwencje społeczne nie przekreślają jej rozwoju. Przez cały czas swej historii Biennale wprowadzało trwałe wartości do naszej kultury i to daje siłę jego przetrwania.
Tekst z katalogu – Danuta Kudła
Rzeźba kameralna, a więc jak sama nazwa wskazuje, rzeźba niewielkich rozmiarów, ma tę szczególną zaletę, że pozwala artyście na wy rażenie bardzo osobistych przemyśleń i doznań. Ponadto daje mu ogromne możliwości w zakresie wyboru materiału, formy i motywów, sprzyja podejmowaniu tematów nie nadających się do realizacji w rzeźbie monumentalnej.
Mała forma rzeźbiarska jest również bliższa psychice odbiorcy, pozwala na bezpośredni kontakt, jest łatwiejsza w percepcji, a przez to sprzyja nawiązywaniu dialogu między twórcą i odbiorcą.
Z tych względów, jak również ze względów czysto praktycznych i ekonomicznych, wielu rzeźbiarzy decyduje się dzisiaj wypowiadać w małej formie rzeźbiarskiej. Niektórzy z nich od lat specjalizują się w tej dziedzinie sztuki i to właśnie dzięki nim rzeźba kameralna stała się tematem specjalnych wystaw, dyskusji i konfrontacji artystycznych i to nie tylko na forum lokalnym, ale również międzynarodowym.
Poznańskie Biennale Małych Form Rzeźbiarskich jest przede wszystkim spotkaniem polskich twórców rzeźby kameralnej, chociaż w swej historii miało edycje, w których uczestniczyli także rzeźbiarze zagraniczni. W przeszłości w poznańskim Biennale brali udział zarówno znani wybitni artyści, jak i młodzi twórcy, dla których Biennale było swego rodzaju promocją. Jak sytuacja wygląda dzisiaj, kiedy to po raz dziesiąty spotykają się w Poznaniu twórcy małych form rzeźbiarskich? Czy formuła Biennale wytrzymała próbę czasu? Czy wartość artystyczna małych form rzeźbiarskich nie uległa dewaluacji?…
Wbrew pozorom, nie jest sprawą prostą wypowiedzieć się w małym formacie w taki sposób, aby powstało dzieło sztuki w pełnym znaczeniu tego słowa, łatwo tu popaść w banał i stworzyć tylko efektowny przedmiot – bibelot. Dlatego też bardzo istotna jest idea zawarta w rzeźbiarskim kształcie… O wartości artystycznej małej rzeźby decydują bowiem nie tylko umiejętności warsztatowe twórcy, walory materiału, doskonałość formy, ale również, a może przede wszystkim, sens przesłania, i według tych kryteriów należałoby oceniać rzeźby prezentowane w ramach X Biennale Małych Form Rzeźbiarskich w Poznaniu.
W tegorocznym Biennale uczestniczy 38 artystów, w tym – rzecz znamienna – większość stanowią rzeźbiarze poznańscy. Na poprzednie edycje Biennale nadsyłało swoje prace znacznie więcej artystów z innych środowisk w kraju, zwłaszcza z Warszawy i Krakowa. Na wystawach biennalowych bywało też poprzednio znacznie więcej rzeźb (np. na VIII Biennale aż 140), gdy na obecnej jest tylko ponad 80 prac. Oczywiście nie liczba, lecz jakość artystyczna dzieł oraz indywidualność ich autorów decydują o randze poznańskiego Biennale.
Większość rzeźb prezentowanych na X Biennale świadczy o dużych umiejętnościach warsztatowych twórców, którzy często sięgają do rzadkich technik rzeźbiarskich, takich jak np. technika wosku traconego. Zresztą od pewnego czasu dominującym tworzywem w rzeźbie kameralnej jest brąz i jego pochodne, niekiedy łączony z kamieniem, drewnem oraz innymi materiałami, co zwiększa ekspresję całości kompozycji i daje ciekawe efekty kolorystyczne (np. prace Aleksandra Dętkosia, Kazimierza Sity).
Na obecnej wystawie prawie nie ma prac realizowanych wyłącznie w drewnie. Wyjątek stanowi sugestywna w formie, starannie opracowana Przepiórka Marii Chudoby-Wiśniewskiej. Brakuje również rzeźb wykonanych w szlachetnych gatunkach kamienia, których znacznie więcej było poprzednio. Tym bardziej więc godne uwagi są zrealizowane w marmurze prace Krystyny Strużyny-Kumeckiej (np. poetycka statuetka pt. Jednoskrzydła Muza).
Zdecydowanie przeważają formy figuratywne – bardziej lub mniej czytelne postacie i wizerunki ludzi oraz zwierząt, poddane bądź ekspresyjnej deformacji, bądź też dekoracyjnej stylizacji (np. prace Anny Krzymańskiej, Benedykta Kaszni, Jerzego Sobocińskiego). Niektórzy artyści tworzą kompozycje wielofiguralne – swoiste scenki rodzajowe inspirowane dawną rzeźbą salonową. Te wyrafinowane w formie rzeźbione ilustracje, liryczno-sentymentalne w nastroju (np. Kontemplacja Józefa Murlewskiego, Kochankowie Antoniego Szulca) lub zabarwione ironią i humorem niekiedy graniczącym z groteską (np. perwersyjno-erotyczna rzeźba Arkadiusza Latosa), posiadają niewątpliwie duże walory dekoracyjne, czasem nazbyt duże, bliskie banalnej ładności…
Drugim widocznym na wystawie nurtem tematyczno-formalnym jest nurt architektoniczno-scenograficzny. I tu przede wszystkim wyróżniłabym baśniowe Wieże Radości Marioli Kalickiej-Królczyk. Pokryte efektowną turkusową patyną, starannie cyzelowane, rzeźby te są przykładem umiejętnego połączenia ekspresji z dekoratywnością, co wzbogacone oryginalną poetyką daje całość sugestywnie działającą na wyobraźnię.
Na uwagę zasługuje również biologiczna, monumentalna mimo małego formatu, Katedra Józefa Polewki. Artysta ten jest zresztą znany z niekonwencjonalnych i zaskakujących rozwiązań formalnych.
Interesujący jest także cykl tajemnicznych monumentów Ludmiły Ostrogórskiej zatytułowany Termitiery. Zwraca uwagę ascetyczna forma i wyszukane łączenie materiałów.
Godne uwagi są również niepokojące Miejsca chronione Romana Kosmali. Surowe kamienne kształty oplecione brązowymi prętami nasuwają skojarzenia z niedostępnymi twierdzami.
Oryginalną propozycję w tej grupie rzeźb stanowią prace Marii Wojtiuk z cyklu Kocia panorama, będące połączeniem kompozycji przestrzennej z reliefem. Artystka tworzy coś w rodzaju ekranów czy też parawanów na kółkach, o powierzchniach pokrytych starannie grawerowanym ornamentem złożonym z magicznych znaków i wizerunków. Te reliefowe kompozycje mogą nasuwać skojarzenia z ruchomymi dekoracjami wędrownych teatrzyków, jak również z fantastycznymi fasadami domów Gaudiego, zwłaszcza że zwieńczone są podobnie przedziwnymi sterczynami…
Znamienne, że na tegorocznym Biennale właściwie nie ma rzeźb abstrakcyjnych, co najwyżej pojawiają się formy wyrastające z ducha abstrakcji aluzyjno-organicznej, inspirowane naturą oraz kontynuujące poszukiwania Brancusiego i Arpa. Interesującym przykładem tego rodzaju rzeźb są prace Anny Rodzińskiej (Maleństwo) i Antoniego Walerycha (Wierzba). Łączą one w sposób harmonijny elegancję formy i urodę tworzywa z ekspresją kompozycji i liryką nastroju.
Znamienne jest również to, że autorzy małych form rzeźbiarskich prezentowanych na X Biennale częściej poszukują źródeł inspiracji w tradycji sztuki, niż we współczesności… Stąd na wystawie mamy reminiscencje różnych kierunków i stylów artystycznych, często odległych w czasie i w przestrzeni. Artyści chętnie sięgają po tematy mitologiczne, biblijne, historyczne, podejmują również wątki literacko-filozoficzne, starając się przełożyć je na język środków rzeźbiarskich.
Należałoby zadać sobie pytanie, czy na X Biennale Małych Form Rzeźbiarskich w Poznaniu poza pracami powstałymi w wyniku mniej lub bardziej twórczego dialogu z tradycją sztuki pojawiły się jakieś nowatorskie rozwiązania formalne oraz nowe wątki znaczeniowe? Otóż wydaje mi się, że jakkolwiek nieliczne, to jednak zauważalne są pewne próby odmiennego podejścia do problemów małej rzeźby, podejmowane z reguły przez artystów młodych, co jest zrozumiałe, gdyż tylko młodzi z właściwą sobie nonszalancją podejmują ryzyko eksperymentu, i tu przede wszystkim wymieniłabym wizualnie atrakcyjne kompozycje Kazimierza Sity, będące kompilacją detalu rzeźbiarskiego z tworami natury i akcesoriami technicznymi. Prace te intrygują ekscentrycznością formy i wieloznacznością treści.
Drugą godną uwagi niekonwencjonalną propozycją są wykonane w lanym mosiądzu przedmioty pseudoużytkowe autorstwa Marka Mielczarka, pod przewrotnym tytułem Trzy żaby do połknięcia…
Na tegorocznej ekspozycji Biennale będą zapewne zwracać uwagę ekspresyjne obrazo-rzeźby Andrzeja Kołodziejczyka z cyklu W ramie, będące przykładem oryginalnych rozwiązań w zakresie współczesnej sztuki sakralnej, jak również kontrowersyjna miniinstalacja Andrzeja Oboza pt. Sen, utrzymana w drażniącej gamie atramentowych błękitów podkreślających irrealno-somnambuliczny nastrój przedstawionej sytuacji…
Przykłady niekonwencjonalnych poszukiwań i eksperymentów twórczych w zakresie rzeźby kameralnej, jakie pojawiły się na kilku ostatnich edycjach poznańskiego Biennale, stały się przyczynkiem do dyskusji na temat współczesnego pojmowania małej formy rzeźbiarskiej, a także na temat formuły Biennale, która zdaniem wielu krytyków i artystów wymaga modyfikacji, co zresztą zostało precyzyjnie określone we wstępie do katalogu IX Biennale.
Osobiście również uważam, że regulamin Biennale w wielu punktach jest już dziś anachroniczny. Bezsensowne jest sztywne trzymanie się ustalonych kiedyś reguł i norm, zwłaszcza dotyczących wymiarów i tworzywa. Oczywiście można się zastanawiać nad tym, jakie są granice pojęcia małej formy rzeźbiarskiej, co nią jest, a co nie… Moim zdaniem, mała forma rzeźbiarska na pewno nie powinna być miniaturą pomnika, co nie znaczy, że nie może stanowić inspiracji dla rzeźby plenerowej. Nie powinna być również przysłowiowym przyciskiem na biurko – efektownym gadżetem… Jej wyróżnikiem nie powinien być format, lecz kameralność nastroju i prywatność artystycznej wypowiedzi.
Recenzja
Gazeta Wielkopolska 9.12.95, Maciej Kosakowski
Wizyta w Arsenale przypomniała mi, że akademizm nie jest historią i nie odnosi się tylko do stylu w XIX-wiecznym malarstwie. Współcześnie raczy nas nowoczesnością, nowym kanonem i nudzi się z własną formą.
Galeria Miejska Arsenał zorganizowała trzy wernisaże naraz. Otwarto wystawę prac Jerzego Hejnowicza i Zenona Polusa. Z ekspozycją tego pierwszego sąsiadują na piętrze rzeźby konkursowe, odbywa się tam bowiem dziesiąte już Biennale Małych Form Rzeźbiarskich. Realizacje dwóch artystów są bardzo podobne i leżą na pograniczu rzeźby i instalacji. Małe formy rzeźbiarskie są w przeciwieństwie do nich naprawdę małe i wykonane najczęściej ze szlachetnych materiałów.
Nic więcej
Na parterze galerii, której wnętrze można zobaczyć przechodząc pasażem obok, ustawione są i położone prace Zenona Polusa, które próbują kusić widza bardzo nowoczesnym wdziękiem. Prostota i oszczędność przybrane w kostium zwykłego, nieszlachetnego materiału są sednem wizualności w tych pracach. Kiedy widz, skuszony wchodzi do galerii, nie zastaje tam już nic więcej. Rozłożone na podłodze czarne metalowe płyty i wiszące na ścianie surowe nitowane blachy wyglądają z bliska tak samo jak z oddalenia.
Inny styl rzeźb pokazanych na piętrze nie burzy tego wrażenia, bo jest inny tylko z pozoru. Hejnowicz łączy metal i blachę z surowymi belkami drzewa i kilkoma czarno-białymi grafikami. Jego instalacja na piętrze ma formę zbliżoną kształtem do choinkowego krzyża, połączona jest pasem płótna z pochyloną, drewnianą ramą i zajmuje prawie całą przestrzeń mniejszego z pomieszczeń piętra. Obie ekspozycje łączy jedno – nuda.
Ekskluzywne ozdoby
Wśród wielu eksponatów Biennale znajdują się przeważnie misterna i dokładnie wykonane rzeźby, które opowiadają o sobie estetycznym imageem. Jedne są gładkie, wypolerowane i oszczędne, inne duszą się w natłoku szczegółów. Nie znalazłem wśród nich żadnej, która próbowałaby o czymś opowiadać swoim kształtem czy miejscem w przestrzeni.
Idea Biennale jest wszakże określona – jak mówi jego kurator Jerzy Sobociński: szlachetność i trwałość takich materiałów jak kamień czy brąz staje się szczególnym znakiem rozpoznawczym tych małych dzieł sztuki. Myślę, że tak właśnie jest i małe rzeźby prezentowane na Biennale przez kilkunastu artystów są po prostu bardzo ekskluzywnymi ozdobami.
Skala problemu
Prace Zenona Polusa i Jerzego Hejnowicza różnią się od prac konkursowych przede wszystkim skalą. Przydzielone im miejsce artyści wypełniają kilkoma tylko obiektami. Próbują przy tym o czymś opowiadać, jak Zenon Polus w pracy Kain i Abel. Jednak nie na tyle przekonująco, żeby przebić się przez efekty wypracowanej i bardzo układnej formy. Taki styl oglądać można w setkach galerii, nie tylko w Poznaniu, nie tylko w Polsce. Odwiedzając je, często zastanawiam się jak, odróżnić prace poszczególnych artystów. Czytam więc podpisy.