Informacje o wystawie
Kiejstut Bereźnicki działalność artystyczną rozpoczynał na początku lat 60. Jego twórczość sytuuje się pomiędzy akademickim wówczas koloryzmem a malarstwem szukającym nowych środków wyrazu, stąd przydomek neotradycjonalista jakim obdarzono wówczas artystę.
Tekst – Adam Pawlak
Człowiek widzi siebie poprzez pryzmat pragnień, i nadziei
Od momentu wyzwolenia się z rygorów akademickich (w 1958 r. – po uzyskaniu dyplomu) Kiejstut Bereźnicki wkroczył na drogę samotnych zmagań z malarską materią i własną jaźnią. Rozpoczął wówczas dramat tworzenia wedle własnej egzystencji i wyobraźni. Inspiracją tego dramatu – trwającego do dziś i zapewne zmierzającego do bliżej nieokreślonej przyszłości – jest nasz świat.
Jednak bywa nią nie tylko ta natura, którą artysta spostrzega, słyszy czy tez dotyka ciałem. Scena, na której rozgrywa się twórczość jest dla Bereźnickiego miejscem spotkań i rozstań, ziemskim padołem, gdzie istota ludzka od urodzenia po śmierć poszukuje chleba, domu, człowieka, miłości, szczęścia, Boga. Jednak interwał czasowy, w którym rozgrywa się dramat nie ma wyłącznie obiektywnego charakteru. Nakłada się na niego czas wewnętrzny bezpośrednio związany ze stanami psychicznymi artysty, ze świadomością wiecznego istnienia, przełamaną przez intencjonalność, która w szczególny sposób otwiera go na innego człowieka i otoczenie. Wskutek takiego otwarcia, Bereźnicki doświadcza ludzkich spraw, które poddaje procesowi subiektywizacji i następnie – już na płótnach-zostawia je w różne całości. Subiektywizacja ta dokonuje się dzięki aktom intencjonalnym i dlatego wszystkie kompozycje sq odzwierciedleniem stosunku twórcy do rzeczywistości, a nie płaszczyzna wypełnioną obiektywnymi przedmiotami. Jego malarstwo ma głównie charakter podmiotowy i dialogowy.
Talent i intuicja twórcza podpowiadają artyście w jaki sposób ma malować wzniosłe uczucia, porywy namiętności i wartości świata. Odbiorca dostrzega, że to, co się dzieje na obrazach przedstawiających sceny rodzajowe zawiera się między dobrem i złem. Dramatu człowieka, wykreowanego przez Bereźnickiego nie podobna sobie pomyśleć poza wartościami etycznymi. Wydaje się, że autor sądzi, iż człowiek ma, co prawda, możliwość wyboru między dobrem a złem, ale związaną z niepokojem, bowiem może się ona skończyć zarówno wygraną, jak i przegraną. Animowane na obrazach różnorodne wątki egzystencjalne mają pokazać nic tylko więzy łączące artystę z innymi, również przykłady własnej przemiany, wedle ideału dobra, który kryje się w głębi człowieka. Przypuszczam, że pojawienie się na płótnach Chrystusa jest wyrażeniem idei Boga za pośrednictwem ludzkiego świata, jego cielesności.
Horyzont malarski Kiejstuta Bereźnickiego ciągle jest wypełniany przez takie ideały jak piękno, prawda i dobro. Poszczególne kompozycje są tylko rozlicznymi ich konkretyzacjami. Są one składnikami jego życia wewnętrznego, mającymi pierwszorzędne znaczenie w pracy twórczej i w relacjach z innymi. Śmiem twierdzić, że Bereźnicki ma osobowość silną silą wiary w siebie oraz elementarne wartości życiowe i estetyczne.
Większość prezentowanych na wystawie obrazów jest w pewnym sensie wyjątkowa. Stanowią one cykl kompozycji o jednakowych wymiarach i charakteryzują się barwną jednością. Są to kolorystyczne symfonie z zadziwiającymi żółcieniami i brązami. Dzięki niezwykłej umiejętności autora-organizowania kolorów, ich współistnienia i współdziałania – podczas oglądania tych płócien doznaję wrażenia pogodnej harmonii.
Martwa natura, sceny rodzajowe, portret czy też inne tematy zawsze są urzeczywistnieniem jego wizji malarskiej, chociaż opartej na klasycznych wartościach warsztatowych i estetycznych.
Twórczość Bereźnickiego uczy nas, że w sztuce istnieją trwałe pierwiastki. Można je oczywiście wzbogacać, by zaspokoić własne potrzebie estetyczne lub pełniej się wypowiedzieć. Tak też czyni Bereźnicki. Reprezentując sztukę kreacyjną – tworzącą świat z którego emanuje symbolika, artysta dobiera, wedle własnej wrażliwości i wiedzy płynącej z doświadczenia, środki i język przekazu. Maluje zestroję barwne i zespoły form wyznaczające indywidualny styl. Dąży do pogodzenia dwóch aspektów: emocjonalnego i logicznego, przeważnie traktowanych jako sprzeczne. W jego dziełach przeplatają się i wchodzą ze sobą w przymierze wraz ze zmienną dominacją, zależną od czasu w którym powstają. Mogą stać się dokumentem czasu, ale nie są obliczone tylko na dziś. Z racji swej ponadczasowości będą zrozumiałe i aktualne dla przyszłych pokoleń. Malarstwo Bereźnickiego, będące interpretacją dramatu ludzkiego bytowania zostało przesiąknięte humanizmem, lub inaczej mówiąc, wartościami cenionymi przez całą ludzkość i w tym rozumieniu jest uniwersalne.
Recenzja
Gazeta Wielkopolska 9.12.95, Maciej Kosakowski
Wizyta w Arsenale przypomniała mi, że akademizm nie jest historią i nie odnosi się tylko do stylu w XIX-wiecznym malarstwie. Współcześnie raczy nas nowoczesnością, nowym kanonem i nudzi się z własną formą.
Galeria Miejska Arsenał zorganizowała trzy wernisaże naraz. Otwarto wystawę prac Jerzego Hejnowicza i Zenona Polusa. Z ekspozycją tego pierwszego sąsiadują na piętrze rzeźby konkursowe, odbywa się tam bowiem dziesiąte już Biennale Małych Form Rzeźbiarskich. Realizacje dwóch artystów są bardzo podobne i leżą na pograniczu rzeźby i instalacji. Małe formy rzeźbiarskie są w przeciwieństwie do nich naprawdę małe i wykonane najczęściej ze szlachetnych materiałów.
Nic więcej
Na parterze galerii, której wnętrze można zobaczyć przechodząc pasażem obok, ustawione są i położone prace Zenona Polusa, które próbują kusić widza bardzo nowoczesnym wdziękiem. Prostota i oszczędność przybrane w kostium zwykłego, nieszlachetnego materiału są sednem wizualności w tych pracach. Kiedy widz, skuszony wchodzi do galerii, nie zastaje tam już nic więcej. Rozłożone na podłodze czarne metalowe płyty i wiszące na ścianie surowe nitowane blachy wyglądają z bliska tak samo jak z oddalenia.
Inny styl rzeźb pokazanych na piętrze nie burzy tego wrażenia, bo jest inny tylko z pozoru. Hejnowicz łączy metal i blachę z surowymi belkami drzewa i kilkoma czarno-białymi grafikami. Jego instalacja na piętrze ma formę zbliżoną kształtem do choinkowego krzyża, połączona jest pasem płótna z pochyloną, drewnianą ramą i zajmuje prawie całą przestrzeń mniejszego z pomieszczeń piętra. Obie ekspozycje łączy jedno – nuda.
Ekskluzywne ozdoby
Wśród wielu eksponatów Biennale znajdują się przeważnie misterna i dokładnie wykonane rzeźby, które opowiadają o sobie estetycznym imageem. Jedne są gładkie, wypolerowane i oszczędne, inne duszą się w natłoku szczegółów. Nie znalazłem wśród nich żadnej, która próbowałaby o czymś opowiadać swoim kształtem czy miejscem w przestrzeni.
Idea Biennale jest wszakże określona – jak mówi jego kurator Jerzy Sobociński: szlachetność i trwałość takich materiałów jak kamień czy brąz staje się szczególnym znakiem rozpoznawczym tych małych dzieł sztuki. Myślę, że tak właśnie jest i małe rzeźby prezentowane na Biennale przez kilkunastu artystów są po prostu bardzo ekskluzywnymi ozdobami.
Skala problemu
Prace Zenona Polusa i Jerzego Hejnowicza różnią się od prac konkursowych przede wszystkim skalą. Przydzielone im miejsce artyści wypełniają kilkoma tylko obiektami. Próbują przy tym o czymś opowiadać, jak Zenon Polus w pracy Kain i Abel. Jednak nie na tyle przekonująco, żeby przebić się przez efekty wypracowanej i bardzo układnej formy. Taki styl oglądać można w setkach galerii, nie tylko w Poznaniu, nie tylko w Polsce. Odwiedzając je, często zastanawiam się jak, odróżnić prace poszczególnych artystów. Czytam więc podpisy.