Informacje o wystawie
Wystawa grupy GANGart z Hanoweru, zorganizowana w ramach stałej współpracy kulturalnej ze stolicą Dolnej Saksonii. Grupę założyły w 1990 trzy artystki, obecnie pozostały tylko dwie Frederika Homoth i Charlotte Moerker. Od 1992 razem realizują projekt przestrzenny, stanowiący strukturę złożoną z 70 obrazów.
Maciej Kosakowski – recenzja
Gazeta Wielkopolska 14.10.1995
Galeria Miejska Arsenał przyzwyczaja nas ostatnio do pomysłu podwójnych wystaw. Po Piotrowiczu i Łubowskim przyszła kolej na wystawę międzynarodową. W sali ekspozycyjnej na dole swoje obrazy pokazuje Kiejstut Bereźnicki, przestrzeń na piętrze galerii wypełniają zaś prace trzech artystek z Hanoweru.
Hasło powrotu do malowania ma swoją historię. Gwałtowna eksplozja awangardy na przełomie lat 60. i 70. poczęła się już wyczerpywać. Instalacje, performances i prowokacyjne działania przestały teraz budzić zgorszenie, straciły więc na swej artystycznej nośności. Artyści, także awangardowi, przeczuwają konieczność coraz częstszego odwoływania się do tego, co w sztuce trwałe, uniwersalne, nie czerpiące z aktualnych mód.
Kiejstut Bereźnicki rozpoczynając swą artystyczną działalność na początku lat sześćdziesiątych, nie szukał wzorów i inspiracji w tradycji awangardowej. Usadowił się gdzieś pomiędzy akademickim koloryzmem a malarstwem szukającym nowych środków wyrazu. Nazwano go wtedy neotradycjonalistą.
Konsekwencje swej drogi twórczej pokazuje Bereźnicki także na wystawie w Arsenale, prezentującej dorobek ostatnich dziesięciu lat malarskiej działalności. Jego malowanie jest bardzo przemyślane, ułożone. Czytelna, wypracowana kompozycja i precyzyjny, konturowy rysunek hieratycznych niemal postaci, tworzą specyficzny klimat odbioru jego dzieł. Na obrazach oglądamy uczty, karnawałowe zabawy albo sceny opłakiwania i zdejmowania Chrystusa z krzyża. Nastroje tych scen nie są jednak jednoznacznie wesołe lub przygnębiające. Radość i smutek przenikają się wzajemnie. Człowiek na tych obrazach jest zawsze tata sam, pośród masy przedmiotów nie zawsze świadom swego położenia.
Dojrzałego i przemyślanego malarstwa Kiejstuta Bereźnickiego nie sposób odnieść do malarskiej działalności trzech niemieckich artystek z Hanoweru tworzących grupę GANGart. Nie tylko dlatego, że reprezentują one inne pokolenie i nie z powodu oczywistych różnic stylu. Malowanie w ich wydaniu to obszar artystycznych eksperymentów, ale, niestety, niezbyt odważnych. Aranżacja przestrzeni galerii przy pomocy wielkich kolorowych płaszczyzn, skojarzenia erotyczne czy posługiwanie się estetyką kiczu – jest dzisiaj działaniem już niemal akademickim. Zwłaszcza gdy powtarzając sprawdzone wzory nie tworzy się żadnych nowych znaczeń i nawet nie zatrzymuje uwagi.
Te dwie nowe wystawy w Arsenale są tak różne, że można by je sobie przeciwstawić. Szkoda, że tego nie zrobiono. Zamysł byłby wtedy czysty i zrozumiały. Malarstwo wynikające z dojrzałej, twórczej refleksji, wewnętrznych rozstrzygnięć artysty – jest innym sposobem uprawiania sztuki, niż próby mierzenia się z obiegowymi hasłami współczesności. Widz o tym nie wie, bo próbuje się go przekonać, że róże i fiołki pachną tak samo.