Informacje o wystawie
Danuta Krupska-Sołowiej, ur. 1965, studiowała w poznańskiej PWSSP, dyplom z malarstwa otrzymała w pracowni prof. Jerzego Kałuckiego w 1991. Wystawa w Arsenale jest już jej szóstą indywidualną wystawą. Prezentuje wybór nowych obrazów z ostatniego roku.
Tekst Marka K. Wasilewskiego
Kłopoty z malarstwem w latach 90. polegają między innymi na tym, że coraz trudniej jest znaleźć dla niego odpowiednie miejsce lub nawet odpowiednie uzasadnienie w strukturach coraz szybciej zmieniającej się kultury. Oczywiście istnieją płótna fetysze, skarby muzealnych kolekcji, ikony, znaki, symbole. Są to jednak echa dalszej lub bliższej przeszłości. Współczesny malarz jeśli chce zaproponować coś istotnego musi odszukać nowe połączenia z otaczającą go rzeczywistością. Musi przechytrzyć świat zachłystujący się możliwościami rzeczywistości wirtualnej, interakcyjnej. Musi przeciwstawić siłę swojego przekazu sygnałom łatwiejszym w powszechnym odbiorze, które kokietują widza swoim pozornym posłuszeństwem wobec jego widzi mi się. Malarstwo przeciwstawia strumieniowi płynących obrazów obraz pojedynczy i nienaruszalny. Często mówiło się o sztuce mediów elektronicznych, że jest sztuką obrazu poruszonego. Obrazy lat 90. są z kolei obrazami zatrzymanymi spośród przepływającego swobodnie strumienia.
Danka Krupska doskonale broni się przed światem elektronicznym, przeciwstawia mu siłę swojej wyobraźni, choć jednocześnie tworzy obrazy świetnie wpisujące się w klimat pokawałkowanej, fragmentarycznej struktury mediów. Paradoks tego malarstwa polega na tym, że wydaje się ono spełniać wszystkie postulaty dzieła otwartego a jednocześnie jest doskonale hermetyczne.
Obrazy Danki Krupskiej tworzą liryczną, intymną przestrzeń, która cały czas zwodzi nas swoimi aluzjami do krajobrazu. Znajdziemy tam szokujące połączenie bardzo świeżego, swobodnego i nowoczesnego stylu z elementami mrocznej, czasami wręcz gotyckiej baśniowości. Piotr Kurka stwierdził kiedyś, że patrząc na nie czuje się jakby przebywał wewnątrz ogromnego prześwietlonego słońcem owocu. Te obrazy o przezroczystych, przeplecionych powierzchniach powiedział – są jak małe traktaty o przejrzystości rzeczy. Słoneczna atmosfera letniego festynu wydaje się być subtelnie zakłócona gorzkim smakiem skrywanego cierpienia. Obrazy Danki Krupskiej nie są czystą łagodnością. Czasami na tych beztroskich kwietnych ogrodach kładzie się cień. Dom, raj, niebo, enklawy szczęścia wydają się być zagrożone przez niewypowiedziane zło. Stąd w pracach tych wyczuć można pewne drżenie, wibrację, napięcie. Jest tu oczekiwanie i niepewność.
Obrazy i rysunki Danki Krupskiej krążą nieustannie wokół powtarzających się regularnie motywów. Danka myśli kolorem, jej obrazy dopełnione są kolekcją rysunków. Rysuje delikatnie, ale dość zdecydowaną kreską. Posługuje się twardymi ołówkami, kredką lub pastelą. Rysunki są małe i kruche jak ze szkła. Trzeba ich dotykać, trzeba patrzeć w nie długo a potem jeszcze dłużej wyzwalać się spod ich uroku. Są, jak nigdy niewyśniony sen. Jest tam błękit, kojarzony przez artystkę z niebem, domem, symbolami miłości i wierności. Są koty. Są niezwykle ważne, zamknięte i otwarte przestrzenie. Są wreszcie lilie, które krążą po jej dziwnych kompozycjach zawieszone pomiędzy niebem i ziemią. Jej obrazy nie są symboliczne w taki sposób, w jaki funkcjonowały obrazy średniowieczne. Jest w nich jednak odwołanie do tej specyficznej egzystencjalnej trwogi i głodu porządku świata.
Patrząc na prace Danki Krupskiej nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tworzą one zwarty system. Rzeczywistość zawieszoną pomiędzy niebem i ziemią. Wielowymiarowe, nie liczące się ze skalą i perspektywą, kompozycje. Powracające usilnie motywy. Wszystko ma tutaj swoje miejsce, jest elementem przemyślanego układu, w którym panuje specjalny porządek. Artystka nie szuka pomysłów w reprodukcjach czy kulturowych kliszach, w sposób jak najbardziej naturalny sięga w głąb siebie i dlatego malarstwo to wydaje się być tak intymne. Można by powiedzieć, że każdy jej malarski czy rysunkowy gest jest dalszym ciągiem powstającego nieustannie autoportretu. Danka silnie identyfikuje się ze swoimi dziełami. Czasami może nawet wskazać palcem i powiedzieć – Jestem tutaj na tym rysunku! Odtwarza w ten sposób porządek świata, bo każdy człowiek ma w sobie silną potrzebę swojego modelu rzeczywistości.