Informacje o wystawie
Katarzyna Skibińska-Koralewska, w 1982 ukończyła warszawską ASP, obecnie (1994) mieszka w Genewie. Uprawia malarstwo i rysunek, regularnie wystawia od 1983. Zrealizowała kilka wystaw indywidualnych, m.in. w Martigny, Fruburgu, Warszawa i Genewie. Na wystawie prezentuje wielkoformatowe akryle na papierze i prace olejne.
Tekst Klementyny Bocheńskiej
Malarstwo Katarzyny Skibińskiej, artystki posiadającej swe korzenie zarówno w środowisku poznańskim jak i warszawskim, pielęgnuje swoje prawo do niezależności.
Jej osobowości twórczej, która kształtowała się poza granicami kraju obce są intelektualne spekulacje i mody. Istotę stanowi swoista oscylacja pomiędzy dystansem a emocją, z której powstaje obraz i intymnością, którą w sobie zawiera. Przekłada to na język malarski kolorem kładzionym raz a la prima, to znów nawarstwiającym się grubą fakturą, jakby właśnie w niej ukrywać się miała, tropiona z uporem metafizyczna prawda.
Owa dwubiegunowość, widoczna jest zarówno w pracach na płótnie jak i na papierze. Jest ona jakby przejawem niepokoju i łakomstwa twórczego.
Przeskok od formatu małego do dużego, od kolorystyki skupionej, ciemnej, do jasnej, od kompozycji wypełniającej szczelnie całą przestrzeń do rozbitej, lub fragmentarycznej, pełnej powietrza – to negatyw osobowości malarskiej. To także sposób postrzegania świata. Fascynacja jego szczodrością i wielorakością.
Każdy obraz autorki jest nerwowym poszukiwaniem rdzenia, jądra, budowany jako całość pierwsza i ostatnia. To na nowo postawiony znak zapytania o język i podanie w wątpliwość całego dotychczasowego doświadczenie pikturalnego. Można by zaryzykować określenie: gra lub zabawa Ktoś mógłby powiedzieć – nieumiejętność wyboru, ale jest to instynktowna niezgoda na zamknięcie w konwencji, na zakwalifikowanie.
W malarstwie tym nie ma miejsca na literackość. Nie ma też prawie elementów, które można by zidentyfikować jako powszednie i znajome, by oprzeć się na nich z ulgą człowieka, który znalazł drogę..
Odsyła nas ono do stworzonej przez siebie poetyki napięć i stanów, które są tylko reminiscencją świata konkretu. Musimy spróbować się w niej odnaleźć. Jest tam miejsce i na clin d’oeil i na ujmującą naiwność i na tragizm.