Informacje o wystawie
Tomasz Struk, ur. 1952, mieszka w Paryżu, Berlinie i Katowicach. Ukończył Wydział Grafiki katowickiej filii Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Obecnie (1993) jest adiunktem w macierzystej uczelni. Zajmuje się malarstwem i grafiką. Na wystawie w Arsenale prezentuje ponad 20 obrazów z ostatnich dwóch lat twórczości.
Metamorfoza Nieobecności – rozmowa
Philippe Gand: Podobnie do wielu osób, które w lutym i marcu odwiedziły moją galerię, ja także bliski jestem traktowania tych obrazów jako swego rodzaju rekonstytucji pejzażu. Powierzchnia wody pojawia się nie po raz pierwszy w Twoich pracach. Woda będąca symbolem śmierci, nieskończoności, czasu to również substancja pośrednia pomiędzy ziemią i niebem. Forma z pogranicza dwóch światów, stanowiąc relekturę symboliki morza-okeanosu, pozwala odnaleźć perspektywę zdolną pomieścić odmienne wątki Twojego malarstwa…
Tomasz Struk: Przez szereg lat kierunkiem podejmowanych przeze mnie podróży był brzeg morza. Spędzałem tak i spędzam nadal od kilku tygodni do kilku miesięcy w roku na Pomorzu, w Bretanii i Skandynawii. To regularne obcowanie z morzem nie mogło nie stać się ważnym czynnikiem modelującym moją osobowość. Wpatrywanie się w wodę, bardziej niż książki przekonało mnie, że rzeczywistość jest zmianą, niepodzielnym ruchem, w którym przeszłość i teraźniejszość stanowią jedną całość. Być może tłumaczy to w jakiś sposób moje szczególne predyspozycje do posługiwania się wyobrażeniem wody i powoduje, że bywa ono także domniemywane nawet tam, gdzie jego przywołanie nie jest moją intencją. O ile moje myśli potraktujemy jako matrycę tych obrazów, to zachowała ona postać fali, która je przyniosła.
P.G.: Potwierdza to jedynie możliwość takiej interpretacji…
T.S.: ..bo w jakimś sensie sam ją prowokuję, chociaż wynika to raczej z pragnienia reaktualizacji lub rekonstrukcji gestu, który podobną symbolikę, podobne znaczenie powoływał. To co nazwałeś relekturą realizuje się poprzez partycypację, poprzez przekraczający artystyczną praktykę rytuał autentycznego uczestnictwa.
P.G.: Czy zatem, przenoszenie techniką frotażu rysunku wyrytego w skale, jest jedynie etapem, dopełniającym się w ukończonym obrazie, czy też są to działania autonomiczne o równoległym przebiegu ?
T.S.: Są autonomiczne w tym znaczeniu, że nie przeprowadzam pomiędzy nimi bezpośrednich kontynuacji. Myślę, że oba procesy kontrapunktują się bardziej niż kontynuują. Czas odmierzany powolnym przenoszeniem na papier wyrytego w skale rysunku, czas wyznaczony zawieszeniem wszelkiej innej aktywności ma charakter ofiarowania, jest odpowiadaniem na tamto inne przemijanie poprzez udzielanie mu własnego przemijania. Spełnia się w ten sposób idea dialogu, taka jaką widzieli Buber i Levinas, w której uczestniczy to co od pewnego czasu określamy zgrabnie jako imaginarium, tyle tylko, że nie pośredniczy w tym archiwum, biblioteka.
P.G.: Taki zamierzony, teatralny zabieg, przywracający naszemu czasowi gest z odległej przeszłości, traktujący prehistoryczny ślad jako integralny składnik współczesności jest równoczesnym potwierdzeniem nieodłącznego uczucia zależności. Doświadczając
przeszłości, historii jako losu, podejmujesz myśl Andre Malraux implikującą świadomość świata, który mógłby być taki sam, gdyby osoba – podmiot doznający nie istniała; świadomość doznająca siebie jako swego rodzaju puste miejsce w świecie…
T.S.: Ale równocześnie świadomość doznająca własnej nieobecności w czasie historycznym jest paradoksalnie obarczona przeszłością…
P.G.: I dlatego poprzez imaginarium dokonuje się metamorfoza nieobecności, rozpraszająca chronologiczny czas historii w bezwarunkowym czasie sztuki. Ścieżka od monochromatycznych rekonstrukcji rysunków zapisywanych samym tylko sposobem zaginania papieru, przez quasi – mnemotechniczne repetycje fotografii morza, do prezentowanych obecnie obrazów jest świadectwem ewolucji, istotą której są refleksje dotyczące czasu, oparte na przedstawieniach procesów ujawniających jego przebieg. Jesteśmy więc nie tak daleko od doświadczenia innego artysty, związanego pochodzeniem z Twoim krajem. Roman Opałka, którego obok Łoić le Grounmellec’a zaprosiłeś do udziału w wystawie – spotkaniu „Ślady Nieobecności” w Katowicach, powiedział potem o Tobie: „łączy nas podobne pojmowanie czasu, czasu jako pamięci, czasu jako historii”. Mam też wrażenie, że bardziej jeszcze zbliża was jego wypowiedź dotycząca śmierci – pozwalającej postrzegać sens czasu: życie i bycie w obliczu śmierci to immanentna właściwość kondycji każdej istoty ludzkiej”. Z kolei, Twoja postawa jest pojmowaniem sensu czasu jako historii o tyle, o ile stanowi ona historię człowieka wobec śmierci. Posługujesz się nawet elementami języka, który w przeszłości był częścią obrzędów wyrażających sprawy ostateczne…
T.S.: …. Masz na myśli cykl obrazów oparty na heksagonalnej figurze, pochodzącej od formy polskich portretów funeralnych, funkcjonujących w obrzędach pogrzebowych XVII wieku i zanikających w początkach XVIII stulecia. Posługuję się wyłonionym z przeszłości kształtem, ewokującym czytelne skojarzenia w Polsce, mimo pozbawienia go zawartości właściwej dla czasu, który go powołał. Przypuszczam, że podobnie mógłby być kojarzony w Hiszpanii, natomiast we Francji nie jest to możliwe w tak oczywisty sposób. Sytuacja taka skłania do powściągliwości w traktowaniu poszczególnych materialnie utrwalonych reliktów kulturowych, jako możliwych do odkodowywania przekazów, ale równocześnie pozwala mi obserwować, wyciągać wnioski z geokulturowych kontekstów…
Tłum. T.Struk, M-Ch.Cerisier
Rozmowa przeprowadzona w Paryżu, w Galerie Philippe Grand w marcu 1992 r. została opublikowana w kwartalniku EX IT nr 3 (11) 92.. Philippe Gand jest krytykiem sztuki, kolekcjonerem i właścicielem galerii w Paryżu.
Krokodyl w BWA
autor: Dariusz Kubicki
Gazeta Poznańska 29-30.V.1993
W poznańskim BWA prezentowane są obecnie prace dwóch artystów: na piętrze Piotra Kurki, rocznik 1958, wykładowcy na poznańskiej PWSSP, oraz Tomasza Stru-ka, rocznik 1952, absolwenta ASP w Krakowie, mieszkającego obecnie w Paryżu i Berlinie.
Wśród prac Piotra Kurka zwraca uwagę krokodyl naturalnych rozmiarów, dlatego zachęcam do zabrania na wystawę dzieci. Ktoś zauważył, że talent artystyczny w dzisiejszych czasach to zdolność wmówienia odbiorcy sztuki, że fanaberie artysty, często idiotyzmy, są publiczności konieczne do życia.
To, że żyjemy w czasach absurdu, ponieważ zanikły wszelakie hierarchie wartości, jest w zasadzie oczywiste, ale mówienie tym językiem dawno wyeksplatowanym, którego twórcą był Duchamps, świadczy o braku świadomości, umiaru a nawet przyzwoitości. ,,Przedmioty zaczerpnięte z najbliższego otoczenia artysty stoły, ściany, szafy, miski, dywany, fotele zmieniają się pod wpływem jego wyobraźni w rzeźby-poematy, metafory gestów, elegie mrocznych wyznań, małe traktaty filozoficzne. Ich seksualny podtekst nie ulega wątpliwości” napisała we wstępie do katalogu Joanna Ciesielska. Jeśli państwo chcecie zostać artystami, poszukajcie starych butów i połóżcie na nich welon ślubny, potem udajcie się do galerii, a za komentarz niech posłużą cytowane wyżej słowa. Kariera zapewniona. Pomysł z butami jest mój, ale nie roszczę sobie praw autorskich.
Zwiedzając tę wystawę ze smutkiem stwierdziłem, że w tych pięknych salach morduje się sztukę. Jeśli chcecie państwo zobaczyć sztukę zdegenerowaną, serdecznie zachęcam. Natomiast artyście gratuluję dobrego samopoczucia i życzę, aby wiary w to, że jest genialny nigdy nie stracił, bo po cóż światu kolejny sfrustrowany artysta. A jako że mam szacunek dla każdego przejawu twórczej aktywności, traktuje przymiotnik ,,zdegenerowaną jako formę reklamy.
Forma uprawiania sztuki przez Tomasza Struka w porównaniu z Piotrem Kurką stanowi pozytywne przeciwieństwo. Artysta nie zawierza swoim nerwom, ale stara się wypowiadać świat. I choć prace reprodukowane w katalogu robią większe wrażenie niż na wystawie, co zawsze odbiorcę winno skłonić do namysłu, wynika to z ich graficznego charakteru (monotypia sitodrukowa), starają się one bowiem malarstwo naśladować. Mimo wszystko rodzi się refleksja, że szkoda, iż nie są one zrobione pędzlem. Jednak w sumie nie ma to większego znaczenia dla koncepcji świata w nich zawartego.
Struk jest zafascynowany wodą i sposób jej ukazania świadczy o mistrzostwie graficznym. Sam wybór motywów, a także świetny pomysł zestawienia słojów drewna, które imitują ruch, falowanie wody to wszystko jest przedniej klasy. Te prace skłaniają do medytacji. Są one formą refleksji nad czasem. I wcale w przypadku tej twórczości nie razi zestawienie skądinąd banalne: upływający czas i woda. Odwołuje nas ono do Heraklita, do początku refleksji nad czasem w europejskiej kulturze.