- Informacje o wystawie
- Zdzisława Schuberta
- Recenzja „W Arsenale powiało Europą”
- Recenzja „Wydarzenie dla mas”
Informacje o wystawie
Roman Cieślewicz, ur.1930 we Lwowie, ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie w 1955. Zaraz potem przeprowadził się do Warszawy, gdzie rozpoczął współpracę z wydawnictwami, teatrami i instytucjami kulturalnymi. Stworzył wiele uznanych plakatów. W l. 1959 – 1962 wraz z żoną Aliną Szapocznikow udał się do Włoch, następnie zamieszkał w Paryżu, gdzie podjął współpracę z wydawnictwami i instytucjami kulturalnymi, m.in. Elle czy Vogue. Od 1975 prowadził pracownię grafiki w Ecole Superieure dArt Grafique w Paryżu. Zrealizował ponad 96 wystaw indywidualnych.
Na wystawie w Arsenale pokazuje 29 serigrafii i 13 nakładów offsetowych z lat 1973-1991.
Tekst Zdzisława Schuberta
Po jedenastu latach od wielkiej retrospektywy w Muzeum Narodowym mamy w Poznaniu ponownie możliwość kontaktu z twórczością graficzną Romana Cieślewicza na pre-pokazie przed planowaną na luty, z osobistym udziałem autora, wystawą w Toruniu. Cieślewicz, od 30 już lal mieszkający i pracujący w Paryżu, w pełni zasymilowany z tamtejszym środowiskiem plastycznym, a jednocześnie jeden z ważniejszych tego środowisk kreatorów, nic zaniedbuje żadnej okazji, aby przypomnieć się polskiemu widzowi. Tym razem mamy do czynienia ze skromnym w stosunku do całego dorobku autora, ale bardzo znamiennym w wyborze zestawem realizacji. Składają się nań głównie dwie grupy prac: serigraficznych odbitek fotomontaży z cyklu Figury symetryczne i sygnowanych, autorskich druków offsetowych wykorzystujących barwne fotomontaże, które dominowały w jego twórczości od polowy lat siedemdziesiątych.
Zestaw o takiej właśnie konfiguracji został świadomie przygotowany pod kątem ekspozycji toruńskiej, gdyż tamtejsze BWA specjalizuje się w prezentacjach grafiki barwnej w różnych aspektach i gdzie prace Cieślewicza nic były dotąd szerzej pokazywane. W Poznaniu Figury symetryczne były już prezentowane w całości, reszta zestawu tylko fragmentarycznie. Tym niemniej powtórnie po latach spojrzenie na len obszar twórczości Cieślewicza może być równie interesując co przy pierwszym z nią kontakcie. I tak możemy dziś stwierdzić, iż Figury symetryczne, choć stanowiły stosunkowo krótki epizod w jego poszukiwaniach graficznych utrwaliły się przez lata w szerszej świadomości społecznej, podobnie jak to się stało przed laty z ich pra-wzorem w postaci Nemroda z cyklu ilustracji do Brunona Schulza. Kompozycje oparte na osiowym cięciu wybranego motywu zgrafizowanej fotografii i ponownym jej łączeniu na zasadzie lustrzanego odbicia nic nie straciły ze swego ładunku ekspresji, asymetrycznej całego układu form potęguje tylko wrażenie monumentalności, nadający im wymiar ponadczasowy.
Choć drugiej strony Cieślewicz nic byłby sobą, gdyby i tu często nic dodał szczypty ironii. Ta grupa prac z jednej strony już zajęła należne jej miejsce w kanonie klasyki grafiki polskiej, ale ciągle też jeszcze prowokuje d refleksji nad głębszym przesłaniem niesionej przez siebie problematyki, zwłaszcza w zakresie kształtowania ja i porządkowania wizualnego ładu otaczającego nas świata, do którego Cieślewicz wnosi własne propozycje. Z kolei fotomontaże barwne prowokują do pytań o aktualność tezy Marcina Giżyckiego wiążącej tę twórczość grafika z nurtem postmodernizmu. Giżycki postawił ją we wstępie do katalogu wystawy Cieślewicza warszawskiej Stodole w 1984 roku. To zaskakujące wówczas nawet dla samego Giżyckiego odkrycie, podane w formie na poły poważnej, na poły z przymrużeniem oka zostało jednak z upływem czasu zupełnie poważne zweryfikowane na TAK. Dzisiaj mamy rosnącą świadomość, że to właśnie postmodernizm stał się dominując tendencją ostatnich dekad XX stulecia, a jego pojemna formuła pozwala wpisać do niej bardzo różnorodne zjawiska z dziedziny sztuki. Doskonale mieszczą się w niej także fotomontaże Cieślewicza, które swą form treścią wyczerpują warunki dzieła postmodernistycznego opracowaną przez Charlesa Jencksa.
W dużym uproszczeniu cytat i gra ze spuścizną sztuki minionych epok, tak mocno obecnie w fotomontażach Cieślewicza, stanowią jeden z filarów postaw postmodernistycznych. Dotyczy to zresztą nie tylko Cieślewicz ale i innych podobnych mu twórców fotomontażu. Cieślewicz nie działa bowiem w próżni. Możemy zaobserwować, zwłaszcza we Francji, choć nie tylko, odrodzenie zainteresowań fotomontażem. We Francji powstało nawet Stowarzyszenie Promocji Fotomontażu organizujące wystawy tak zwanych nożyczkowych grafik. W prezentowanym zestawie zwraca uwagę swą odrębnością od pozostałych prac nieduża serigrafia mająca za temat dramatyczne wydarzenia w Rumunii, gdy upadał reżim Ceausescu. Grafika ta jest kontynuacją cyklu Pas des nouvelles bonnes nouvelles (Brak wiadomości dobre wiadomości), prezentowanym po raz pierwszy w Paryżu w 1987 roku w Galerii Jean Briance. W tych grafikach Cieślewicz pokazuje zupełnie inne oblicze. Punktem wyjścia jest, jak zawsze u tego autora fotografia. Ale artysta nie dokonuje ingerencji w jej materię. Autonomia przekazu fotograficznego zostaje zachowana. Zabieg kreacyjny polega na zderzeniu dwu lub więcej fotografii, przeważnie o charakterze dokumentalnym gazet codziennych, czy jak w przypadku prezentowanej grafiki z ekranu telewizyjnego i wiązania ich ze sobą tytułem podpisem.
Brak w tych pracach jakichkolwiek zabiegów estetycznych. Mały, czerwony prostokąt na styku pełni jedynie funkcję łącznika. Cykl ten jest swego rodzaju manifestem artysty, że nie zamierza zamykać się jedynie w kręgu przez siebie wyłącznie kreowanego świata wizualnych obrazów i że otaczająca i rzeczywistość nie pozostawia go obojętnym.
Nie jest to bynajmniej tylko poza Cieślewicz bierze aktyw udział w ruchu na rzecz przestrzegania praw osób uwięzionych. Bogata, wielowątkowa twórczość artysty zostanie na jesieni bieżącego roku podsumowana na dużej wystaw w Centrum Pompidou, a towarzyszyć jej będzie obszerna monografia wydana przez londyńskie wydawnictwo Thames & Hudson.
W Arsenale powiało Europą
autor: Olgierd Błażewicz
Głos Wielkopolski 11.01.1993
Obejmując dyrekcję poznańskiej Galerii Miejskiej BWA, Mariusz Rosiak zapowiadał, że będą tu teraz artyści o dużych nazwiskach z kraju, z najnowszej emigracji, ze świata. I otwarta tu w piątek wieczorem wystawa serigrafii i fotomontaży jednego z najbardziej wziętych polskich grafików, od trzydziestu lat stale funkcjonującego w Paryżu, Romana Cieślewicza oraz malarstwa, uczestnika ubiegłorocznych dokumentów” w Kasell Tomasza Ciecierskiego i niemniej chyba znanego Jana Dobkowskiego, a także z Warszawy, zdaje się rzeczywiście to potwierdzać.
Z arcybogatego dorobku graficznego R. Cieślewicza wybrał na tę wystawę niewielki tylko fragment. Cykl sgrafizowanych fotograficznych serigrafii Figury symetryczne oraz pełnątak charakterystycznej dla niego ironii serię kolorowych fotomontaży, pomyślanych jako swoista gra i skojarzeniowo-interpretacyjna zabawa. Czy zestaw ten pozwala nam dostrzec znaczenie i kreacyjną siłę jego sztuki? Chyba nie. Niemniej daje on nam jakiś wgląd i w jego myśleniu o sztuce i w warsztat artystyczny W opinii Zdzisława Schuberta cytat i gra ze spuścizną sztuki epok minionych” każą usytuować sztukę R. Cieślewicza w kręgu postmodernizmu. Przed laty duża retrospektywna wystawa jego grafiki w Muzeum Narodowym w Poznaniu jakby tego nie potwierdzała. Ale ten zestaw chyba tak. Czyż jednak wszystko co się aktualnie dzieje w sztuce nie sytuuje się w tym kręgu, a jeśli już nawet nie w nim to w najbliższych jego okolicach. Ale gdzież są te wielkie tworzące sztukę indywidualności?
Tomasz Ciecierski demonstruje w Arsenale małoformatowe formy pejzażowe ,,inscenizowane”, a więc pokazywane w pewien szczególny sposób. Małe płótna oglądamy tu w ramach jednego wieloformatowego obrazu lub w zestawie nakładających się na siebie obrazów. I pokazywane w ten właśnie sposób mają w sobie najwięcej malarskiej intrygi i siły wyrazu.
Jan Dobkowski. podobnie jak Tomasz Ciecierski przed wielu już laty wystawiał w Poznaniu w Galerii Nowej. Wówczas wieloformatowe płótna Dobkowskiego o obłych formach, malowane dwoma właściwie tylko maksymalnie skontrastowanymi ze sobą kolorami wyraźnie nie nawiązywały do sztuki przełomu wieków XIX i XX. Teraz maluje inaczej Jest w tych obrazach coś z techniki dywizjonistycznej i coś z op-artu. Są bardzo efektowne wizualnie i dekoracyjne w działaniu. Czy zawiera się w nich jednakże jakieś przestanie? Chyba tak. Ale jakie?
Wydarzenie dla mas
autor: Mieczysław Nadolski
Wprost 31.01.1993
Niemal każde miasto wojewódzkie odziedziczyło, po poprzednim ustroju tzw. Biura Wystaw Artystycznych, powołane do realizacji polityki kulturalnej państwa”. Do niedawna dysponowały wcale pokaźnymi funduszami z centrali, teraz, na utrzymaniu macierzystych samorządów miejskich, okazały się spadkiem dość kłopotliwym. Samorządy niechętnie udzielają dotacji na ekspozycje, które interesują tylko środowisko plastyków, natomiast chętniej wydzielają fundusze na wystawy, które posiadają walory edukacji plastycznej. Takie ambicje stawiało przed sobą poznańskie BWA, organizując pokaz prac Romana Cieślewicza, Jana Dobkowskiego i Tomasza Ciecierskiego, którzy swoją pozycję na rynku plastyki potwierdzili także za granicą.
Roman Cieślewicz (ur. 1930) to, jeden z tych wybitnych grafików polskich, którzy zasymilowali się w paryskim środowisku plastycznym, gdzie tworzy od 1963 r. Technika barwnego fotomontażu, służy mu do artystycznej gry z tradycją, dzięki zestawianiu symbolicznych wizerunków.
Drugim z prezentowanych w poznańskim Arsenale artystów jest Jan Dobkowski, legendarny Dobson” (ur. 1942), założyciel głośnej w połowie lat sześćdziesiątych grupy Neo-Geo”, bliskiej tradycji pop-artu. Od środowiska tworzącego w klimacie katastrofizmu odróżnia dziś Dobkowskiego jego witalność, ukazywanie motorycznej siły życia i radosnego erotyzmu.
Tomasz Ciecierski (ur. 1945) swoje pokazy indywidualne dzieli między warszawską Galerię Foksal a amsterdamską Wetering Gallery. Byt jednym z trzech plastyków, którzy, reprezentowali Polskę na ostatnich Documentach w Kassel. Współczesne malarstwo Ciecierskiego to regularne konfiguracje niewielkich pejzaży składających się na obrazy-reliefy. Pejzaż zredukowany do zarysu, horyzontu przybiera postać znaku symbolizującego ciągłość i nieskończoność istnienia. To wyraz przekonania, że jedynie natura obramowana linią horyzontu warta jest utrwalenia na płótnie.
Polskim życiem wystawienniczym rządzą dwa rodzaje ekspozycji: wydarzenia i wystawy. Wydarzenia zorganizowane z rozmachem i cieszące się olbrzymim zainteresowaniem masowej publiczności, często bywają pozbawione jakiegokolwiek wpływu na artystyczne hierarchie. Jedyny trwalszy ślad, jaki po nich zostaje, to nienaturalnie pobudzone, koniunkturalne zainteresowanie środków masowego przekazu.
Obok wydarzeń pojawiają się wystawy, które nie gromadzą tłumów, nie przyciągają dziennikarzy, ale utrwalają aktualną hierarchię wartości. Wymogi wolnego rynku spowodują zapewne niebawem zbliżenie pokazów obliczonych na masowe zainteresowanie i tych, które są ważne z punktu widzenia rozwoju sztuki.
Nie jest wykluczone, że z obopólną widzów i plastyków-korzyścią.