Informacje o wystawie
Pokaz malarstwa czwórki młodych artystów, absolwentów poznańskiej PWSSP (dyplomy w l.80-tych). Nieformalna grupa, prezentowała się już wcześniej w tym składzie w Poznaniu. Autorzy znani również z udziału w znaczących wystawach, m.in. Ekspresja lat 80 czy Młoda sztuka Poznania. Na wystawie pokazują najnowsze prace z ostatniego roku.
Radość malowania – recenzja Olgierda Błażewicza
Głos Wielkopolski, 01.04.1992
Zivot je lep, tak dziwnie tajemniczo zatytułowali młodzi poznańscy malarze: Magdalena Hoffman, Andrzej Leśnik, Andrzej Maldzis i Andrzej Zdanowicz swoją wspólną wystawę w Poznańskim Arsenale. W przekładzie ze słowackiego na polski, sens tej sentencji sprowadza się do tego, że ,,życie jest piękne”. I bardzo wydaje się to chwalebne, że taki właśnie pogląd głoszą teraz młodzi, rozpoczynający swą karierę artystyczną, malarze. Chociaż, prawdę powiedziawszy, oglądając ich prace, można doszukać się w tym także jakiejś nuty przekory i ironii.
Już ucieszyłem się, że oto powstała w Poznaniu grupa artystyczna młodych, opowiadająca się za jakimś własnym programem czy manifestem. Ale jak się okazuje nie. Jest to tylko wspólne publiczne wystąpienie grona towarzysko związanych ze sobą młodych ludzi wywodzących z tej samej szkoły poznańskiej PWSSP i tej samej też generacji. Mimo wszystko tych podobieństw artystycznych i pokoleniowych, w malarstwie ich dostrzec też można wiele wcale istotnych różnic.
Obrazy Magdaleny Hoffmann są gęste i ekspresyjne, a tym co wydaje się w nich najistotniejsze, jest sama ich malarska materia obrazu, wyrażany kolorem nastrój lub sens znaczeniowy płótna. Obrazy Andrzeja Leśnika z kolei zdają się wyrastać z doświadczeń abstrakcji, natomiast płótna Andrzeja Maldzisa wyraźnie zmierzają od abstrakcji w stronę konstruowanego wyłącznie kolorem pejzażu. Z kolei malarstwo Andrzeja Zdanowicza bardziej od innych ekspresyjne i figuratywne, zdaje się odchodzić od realizmu w stronę fantasy.
Wspólną natomiast cechą dla wszystkich tych malarzy jest powrót do koloru oraz swego rodzaju radość malowania.
Emanująca z wszystkich tych płócien wiara w niewyczerpywalne możliwości artystyczne malarstwa sztalugowego, której tak bardzo zabrakło przecież twórcom poprzedniej generacji, zapowiadającym wręcz ostateczną śmierć tej sztuki. I w tym sensie jest coś optymistycznego w tej wystawie. Okazuje się po prostu, że malarstwo jest teraz młodym nader potrzebne, że samo malowanie sprawia im radość i satysfakcję. A to udziela się chyba także zwiedzającym…