Adriana Molenda i Anton Varga, których wystawa jest wynikiem udziału w open call ogłoszonym przez Galerię Miejską Arsenał, postanowili stworzyć instalację, której głównym elementem jest wideo portretujące szczególne miejsce w Poznaniu – sielskie jezioro Rusałka. Sielskie obecnie, ale nie w czasach swego powstania. Do pracy przy tworzeniu sztucznego zbiornika, który powstał podczas II wojny światowej (a dokładniej w latach 1941-42), Niemcy zmuszali więźniów z niemieckich obozów pracy w Poznaniu, w tym głównie Żydów. Do utwardzania dna wykorzystywano macewy pochodzące z likwidowanej synagogi, jak i cmentarza żydowskiego przy ul. Głogowskiej. W okolicy późniejszej Rusałki w styczniu 1940 roku SS dokonało masowych egzekucji więźniów obozu zagłady poznańskiego Fortu VII.
Artyści do filmowania tej w dzisiejszych czasach rekreacyjnej okolicy użyli modelu kamery wyprodukowanej w drugiej połowie lat 30. i używanej w latach 40. XX wieku. Film powstał latem 2022 roku. W opisie nadesłanego projektu tak wyrazili swoje zamiary:
„Hegel pisał, że sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu, co znaczy, że rzeczywisty sens wydarzeń możemy zrozumieć dopiero, kiedy miną. Slavoj Žižek, nawiązując do Hegla, stwierdza, że przyszłości nie możemy zmienić, jeśli punktem wyjścia dla niej jest ta sama teraźniejszość. A teraźniejszość, według niego, możemy zmieniać jedynie poprzez przemianę przeszłości. Brzmi to niemal jak wyzwanie dla alchemików. I taką ambitną próbę chcemy tutaj podjąć”.
Istotnie, próba to ambitna i przywołująca na myśl odwieczne marzenia człowieka o podróżach w czasie. Widzowie, którzy odwiedzą wystawę zostaną więc zaproszeni do swego rodzaju metaforycznego wehikułu, ale nie będzie to świetna zabawa znana z kina, lecz zderzenie się z bolesną prawdą. Mogło być inaczej, gdyby… I teraz może być inaczej, ale… Artyści mówią o historii, ale też stawiają pytania o jej re-interpretację – w taki sposób, by przełamywać zarówno impas samozadowolenia płynącego z przeświadczenia, że wyciągnęliśmy już właściwe lekcje z minionych wydarzeń, jak i bezradność, której się poddajemy, kiedy zostaje obnażona naiwność wcześniejszej postawy.
Czarno-białe kadry pięknych okolic Rusałki, widoki nieba i wody, czarne linie wynurzających się gałęzi, kąpiący się ludzie i… cisza. To ona jest jednym z ważnych elementów tej instalacji. Przez nią realne staje się nierealne, pozornie radosne – bolesne. Piękno natury w czarno-białej wersji, gdy zna się kontekst, zdaje się być wręcz złowrogie. Toczy się zamierzona gra z czasem, metaforyczny gest artystów staje się coraz bardziej czytelny i coraz bardziej boli.
„Kim jesteśmy jako spadkobiercy tego miejsca? Kim stajemy się, kiedy jako bohaterki i bohaterowie wideo-zapisu zostajemy umiejscowieni w wizualnym kontekście właściwym dla postaci z odległej przeszłości? A jaki sens wydarzeniom, które są naszym udziałem, przypiszą ci, którzy fizycznie zajmą nasze miejsce za 80 lat?” – pytają w opisie projektu artyści.
W bardzo interesującym tekście o związkach pomiędzy zmianami w przyrodzie a Zagładą (traktowaną zresztą jako jeden z kataklizmów) Jacek Małczyński pisał:
„Liczne studia na temat Zagłady wynikają z przeświadczenia, że zrozumienie mechanizmów, które do niej doprowadziły, pozwoli nam uniknąć podobnych wydarzeń w przyszłości. W tym sensie, jak piszą Alan Milchman i Alan Rosenberg, jest ona wydarzeniem <<przekształcającym>>: <<Podążając za nim, możemy przystąpić do eliminacji widma ludobójczego uniwersum>>”. (A. Milchman, A. Rosenberg Eksperymenty w myśleniu o Holocauście. Auschwitz, nowoczesność i filozofia, przeł. L. Krowicki, J. Szacki, Scholar, Warszawa 2003, s. 159)
Jacek Małczyński, Historia środowiskowa Zagłady,
„Teksty Drugie Teoria literatury, krytyka, interpretacja”, 2 | 2017
Adriana Molenda, gdy rozmawiałyśmy o przesłaniu płynącym z Tutaj i wtedy o zmierzchu, zwracała uwagę na ten zwodniczy, niestety, aspekt postrzegania masowych zbrodni jako będących ostrzeżeniem, chroniących niejako na przyszłość przed powtórzeniem się makabry zbrodnicznych wydarzeń. Niestety tak się nie dzieje. Obecnie na świecie, na którym przecież nadal żyją byli więźniowie obozów zagłady, a więc świadkowie masowych zbrodni, odradza się faszyzm. Historia zdaje się raczej zataczać koło, a nie iść dalej w stronę pokojowego rozwoju, głębszej świadomości, poszanowania ludzkich i nie-ludzkich istnień… Czy słynna łacińska maksyma Historia magistra vitae est (Historia jest nauczycielką życia) stanowi jedynie utopijne założenie, zaledwie życzenie? A może, jak sugerują artyści, po to, aby żywi mogli czerpać rzeczywistą naukę z historii, muszą napisać ją na nowo, wyjść poza uznane interpretacje i odnaleźć inne związki przyczynowo-skutkowe, poznać ukryty sens tego, co i dlaczego naprawdę się kiedyś wydarzyło. Może tylko nieustawanie w tym wysiłku da nam szanse na zmianę i budowanie przyszłości, która przyniesie nam inne lekcje.
Bogna Błażewicz
Dziękuję Mateuszowi Nowackiemu za zwrócenie uwagi na tekst J. Małczyńskiego.